niedziela, 21 kwietnia 2013

15, Urozmaicenie życia

Hej ;)
Na początek chciałabym napisać (co też uczynię XD), że notki pojawiają się rzadziej, ponieważ chcę się skupić na muzyce (nadzieja matką głupich... Ale córką szczęścia ^^) i szkole... Tak, tak...
Do Anonimowego, dziękuję za zwrócenie na to uwagi ;) Wzięta do serca ^^ I na to by znalazła się odpowiedź, jednakże postaram się bardziej trzymać zarysu. Przepraszam za niedociągnięcia ;)
Teraz bohaterka staje się troszkę <chyba XD> pewniejsza siebie, bo ma u swego boku Shon'a, jednakże cały czas będąc starą sobą... Mam nadzieję, ze wiecie o co mi chodzi :D
I dla również Anonimowego <swoja drogą podpisujcie się jakoś XD bo nwm czy do tej samej osoby przypadkiem nie piszę XD> mam lat prawie 18 <stara dupa, wiem :P> z Łodzi.


Rozdział piętnasty

UROZMAICENIE ŻYCIA


Obudziłam się o godzinie jedenastej, akurat tak niefortunnej odwrócona do okna, że promienie słońca mocno raziły w oczy. Mocno je zacisnęłam, by nie uprzykrzać sobie miłego poranka. Chłopak delikatnie pocałował mnie w policzek. Odwróciłam się w jego stronę. Shon stał nade mną w samych bokserkach. Mimo, że znałam go całego na pamięć, każdą bliznę, wszystkie rysy, całego jego, to przyjrzałam się mu dokładnie. Zatopiłam się w jego pięknych czarnych oczach. Chłopak wyszczerzył się w uśmiechu.
- Chcesz powtórkę? - zapytał siadając obok.
- Nie teraz - odparłam i przytuliłam się do narzeczonego.
- No dobra... Jeszcze sama mnie o to poprosisz - mruknął niezadowolony.
- Zobaczymy - odpyskowałam wtulając się w chłopaka.
- I znowu zatriumfuje - uśmiechnął się dumnie.
- To, może tak mój książę przyniesie mi kawy do łóżka - zaproponowałam, zmieniając temat.
- A co ja z tego będę miał? - drażnił się ze mną.
- Buzi, a teraz leć niczym wiatr - zaśmiałam się. Chłopak mruknął coś pod nosem i opuścił pokój. Momentalnie wstałam i się ubrałam. Siedząc na już pościelonym łóżku w podniszczonych szortach i czerwonym topie, patrzyłam jak Shon odstawia kubek, a następnie nastawia się. Pocałowałam go szybko w policzek i zabrałam się za wypijanie kawy.
- Mmmm, pyszna - mruknęłam zadowolona - Teraz możesz mi robić takie codziennie - dodałam po chwili.
- Nie w tym tygodniu - powiedział.
- A to dlaczego? - nie załapałam tego, co mi przed chwilą wyznał. Popatrzył na mnie nic nie mówiącym wzrokiem.
- Mam sprawę do załatwienia. Jutro wyjeżdżam, a wrócę po tygodniu jakoś.
- Och... W takim razie uważaj na siebie - poklepałam go po przyjacielsku po ramieniu.
- Zawsze to robię - odpowiedział, całując mnie w czoło. Chłopak chciał już zasypać me usta pocałunkami, gdy nagle drzwi uderzyły o ścianę. Oparty o framugę stał Felix.
- Gołąbeczki się już obudziły? - zaśmiał się. Wstałam z łóżka i oparłam o komodę, gdzie spokojnie sączyłam kawę.
- Tak jakoś wyszło - odparłam.
- Też byś wcześniej wstał, gdybyś nie zabawiał się z Jas całą noc - odezwał się Shon.
- To ona tu jest? - spytałam. Chłopcy pokiwali głowami. 
- Śpi w mojej sypialni - odparł brat, prawie, że dumnym tonem. Zaśmiałam się, po czym opuściłam pokój. W dużym łóżku Felix'a leżała drobna blondynka. 
- Pobudka! - krzyknęłam i głośno puściłam muzykę w radio. Landryna zamruczała pod nosem i niechętnie otworzyła oczy. Spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę. Podałam jej kubek, do połowy pełny orzeźwiającego napoju.
- I jak było? - zapytała, gdy wypiła całą zawartość.
- Normalnie - odparłam lekko zmieszana.
- Dobry jest w łóżku? - spytała z uśmiechem.
- Jas! - zaśmiałam się, rzucając w nią poduszką.
- No co? - wzruszyła ramionami i delikatnie się zarumieniła, na co ja wybucham śmiechem.
- Nic, nic. Jak wczorajsza randka z braciszkiem? Widzieliśmy was w parku - dodałam, widząc jej pytający wzrok.
- Udana - odparła z uśmiechem.
- Czyli, mam rozumieć, że jesteście parą? - dopytałam, chcąc mieć pewność.
- Taaak! - pisnęła zadowolona i przytuliła mnie.
- No to super - odwzajemniłam przyjacielski uścisk - Ubieraj się - dodałam, po czym wyszłam z pokoju. Chłopcy siedzieli w salonie oglądając jakiś mecz i zawzięcie komentując. Usiadłam obok Shon'a i próbowałam zorientować się, jak wygląda sytuacja na boisku. Na darmo, niestety. Po moim ciężkim wysiłku ogarnięcia meczu, na kolana Felix'a wylądowała roześmiana blondynka. Jej krótka, jak zwykle różowa sukienka, nie zakrywała zbyt wiele. Nagle wstał mój chłopak i wyłączył telewizor.
-Chcę wam coś powiedzieć - warknął, nim ktokolwiek zdążył się odezwać.
- No to mów i oddawaj pilota - mruknął brat.
- Po pierwsze jutro wyjeżdżam na misję i wrócę za tydzień - poinformował pozostałą dwójkę - A po drugie, zaręczyłem się z Mai - dodał.
- No to gratulacje! - wykrzyknęła Landryna mocno mnie ściskając, a potem podbiegła do Shon'a i jego również wytuliła. 
- Na prawdę? - spytał zaskoczony brat.
- Tak - pokiwałam głową.
- No to szczęścia - powiedział, mocno mnie obejmując. Następnie podszedł do mojego narzeczonego i jak to zazwyczaj robią faceci, poklepał go po plecach mówiąc coś, po czym obaj wybuchli śmiechem.
- Trzeba to jakoś uczcić! - wykrzyknęła blondynka.
- Zgoda, ale jak wróci z tej całej misji - odparłam.
- Nie, nie, nie! - zaprotestował chłopak - Dzisiaj - uśmiechnął się i mnie przyciągnął do siebie, by namiętnie pocałować.


środa, 10 kwietnia 2013

14 Zwrot akcji

Witajcie ;)
Ostrzegam, że w tej części pojawi się scenka erotyczna... Czy jak zwał, to zwał. Tak, więc, kto chce czyta, kto nie chcę nie czyta.
Piszę dlatego, bo wiem, że niektórzy nie lubią "chodzić na skróty" tak więc, to specjalnie dla was :)
Informuję o tym, że to w zasadzie mój pierwszy taki tekst, tak więc liczę na szczere opinie ;) Totalna amatorka ;P

Rozdział 14

Zwrot akcji



Blondyn stał z wyciągniętą dłonią w mą stronę i uśmiechem na ustach. Wyglądał fantastycznie. Ubrany w czarny tshirt i tego koloru ramoneskę, ciemne spodnie i trampki wyglądał jak marzenie. Delikatnie chwyciłam jego rękę i  wysiadłam z wozu.
- Żadnego sexu! - krzyknęła Landryna z samochodu. Pokazałam jej język, a dziewczyna chwilę później odjechała.
- Po co to wszystko? - zapytałam, gdy Shon trzymając mnie za rękę i prowadził w stronę restauracji.
- Chciałem ci ostatnie wydarzenia wynagrodzić i w końcu zaprosić cię na prawdziwą randkę - powiedział, czule mnie całując.
- Nie trzeba było - odparłam z uśmiechem. Przeszliśmy przez restaurację i znaleźliśmy się w ogrodzie. Shon zaprowadził mnie do stolika przy fontannie. Miejsce było niesamowite. Rozmawiając na przeróżne tematy zjedliśmy kolację.
- Chodź - zaproponował blondyn. Posłusznie wstałam, a on nagle chwycił mnie w tali i mocno do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
- Jeden taniec? - zaproponował.
- Nie ma muzyki - zaśmiałam się, na co on wyjął telefon i włączył radio.
- Już jest - odparł, gdy prawie popłakałam się ze śmiechu.
- Nie umiem tańczyć - przyznałam. Blondyn chwilę stał w milczeniu.
- Masz dwa wyjścia, albo ja cie nauczę, albo zmieniamy repertuar - odrzekł.
- A może tak, pójdziemy do parku? - spytałam.
- Nie - mruknął i trzymając mnie za biodra kusił, bym spróbowała z nim zatańczyć. Zbyt łatwo mu ulegałam. Nieumiejętnie, delikatnie kręciłam biodrami w rytm muzyki. Chłopak cicho mruknął, że nie jest źle i pocałował mnie w szyję. Gdy muzyka ucichła, blondyn schował telefon do kieszeni i ruszyliśmy w stronę parku. Uliczne latarnie oświetlały nam drogę, a wiatr rozwiewał włosy. Shon zauważywszy gęsią skórkę na mym ciele, nałożył mi na ramiona swoją kurtkę i mocniej objął.
- Dziękuję - powiedziałam, gdy usiedliśmy na ławce.
- Nie ma za co - odparł, całując mnie w czubek nosa. Zaśmiałam się cicho. W oddali ujrzałam Felixa z Jas.
- Zobacz- kiwnęłam głową w stronę obściskującej się pary.
- No kto by pomyślał, a ostatnio mi jęczała, że faceci są... No, zapewne się orientujesz co  miała na myśli - mruknął pod nosem.
- Nie - pokazałam mu język, na co on szybko zareagował. Delikatnie mi go nadgryzł.
- Zboczeniec - mruknęłam, przytulając się do niego.
- Nie w tej chwili - odparł spokojnie.
- Chodźmy, naprawdę już chłodno - poprosiłam. Shon kiwnął głową i ruszyliśmy w stronę domu.
Pół godziny później siedzieliśmy na sofie, oglądając horror.
- Mam się bać? - spytałam z ciekawością patrząc na oko, które właśnie komuś wypadło.
- Zapewniam cię, że w realu byś się bała - odpowiedział.
- No, ja ciebie tez  - zaśmiałam się. Po krótkim przekomarzaniu się chłopak zajął się czym innym, mianowicie całowaniem.

scenka

Dzisiaj był jakoś strasznie napalony. Nie przerywając pocałunków zaniósł mnie do mojego pokoju, gdzie usadził mnie na łóżku. Chwilę patrzył mi w oczy i znów przeszedł do pocałunków.
Podniósł mnie i podszedł do ściany. Plecami się o nią oparłam, a nogi zaplotłam wokół bioder blondyna. Mruknął zadowolony i trwaliśmy w takiej pozycji dłuższą chwilę. Zapomniałam o całym świecie. W tym momencie liczył się tylko on i ja. Nagle wybudzona z tej chwili zostałam zmuszona, by opaść na łóżko. Chłopak leżał nade mną.
- Kocham cię - szepnął prosto w usta, a następnie zatopił się w namiętnym pocałunku. Jego ręce wodziły pod sukienką, a chwilę później jednym, zgrabnym ruchem pozbył się stanika, gdy ja pozbywałam go ubrań. Uśmiechnął się i zdjął ze mnie sukienkę, po czym zaczął pieścić każdy skrawek odsłoniętego ciała. Shon był niesamowicie delikatnie, jednocześnie okazując czego chce. Nie byłam mu dłużna. Usiadłam na nim okrakiem, a on mnie objął, zaczęłam go całować. Najpierw w usta, potem zjechałam na szyję i brzuch. Blondyn mruknął zadowolony. Czułam, że w jego bokserkach jest coraz mnie miejsca. Ponownie znalazłam się pod nim, chłopak pozbył się ostatniego elementu garderoby i pewnym aczkolwiek delikatnym ruchem wszedł we mnie. Po policzkach spłynęło mi kilka łez bólu, które blondyn wytarł wierzchem ręki, składając czuły pocałunek na ustach. Rytmiczne ruchy blondyna przestały boleć. Gdy doszedł, ciało wygięło się łuk i po chwili opadł obok mnie.

koniec 

Leżałam wtulona w Shon"a, chłopak gładził dłonią mój policzek. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Gdy nasze oddechy uspokoiły się całkowicie, chłopak ujął moją dłoń i założył mi na palec pierścionek.
- Co to? - spytałam, jak ostatnia kretynka.
- No chyba chcesz być moją żoną - mruknął pewny siebie do ucha.
- Chcę - odpowiedziałam z uśmiechem, całując go namiętnie.

niedziela, 7 kwietnia 2013

13. Marzenie o księciu

Hello! Dzisiaj kolejna część ;) Tak, ze wszystkim się wyrobiłam, a nie wiem jak będzie dalej, bo niestety, będę musiała iść do szkoły :/ Głupia szkoła, swoją drogą xD W każdym razie : Ta da-am <czy coś> i zapraszam do czytania ^^

Rozdział trzynasty

Marzenie o księciu


Nigdy nie uważałam się, za księżniczkę, byłam po prostu zwykłą dziewczyną, która marzyła o prawdziwej miłości. Nie obchodziło mnie, co złego mogłoby mi się stać. Nie interesowało mnie jak wiele będę musiała wycierpieć. Po prostu chciałam mieć swojego księcia.
Uśmiechnęłam się, moje marzenie się spełniło. Może nie do końca tak jak to ja chciałam, ale finał był taki jaki pragnęłam. Blondyn leżał obok mnie, spokojnie oddychał. Jego grzywka opadła mu na jego niesamowite oczy, które w tej chwili były zamknięte. Spał. Uważając, by go nie obudzić wstałam i wzięłam prysznic. Kolejno ubrana w krótkie spodenki i długi t-shirt udałam się do kuchni. Przechodząc obok salonu zauważyłam Landrynę wtuloną w bruneta. Nie ma co, są szybcy. Zrobiłam każdemu kawy i naszykowałam kanapki. Dochodziła godzina dziewiąta, gdy zeszli do kuchni. Shon powitał mnie namiętnym pocałunkiem. Jasmin tuliła się do Felix'a. Cieszyłam się z tego powodu. Brat wyglądał na szczęśliwego, ona zresztą też. Na mojej buzi znowu pojawił się uśmiech. 
- Mam dla ciebie niespodziankę - szepnął blondyn, a mój kark owiał jego świeży oddech.
- Zdradzisz jaką? - spytałam.
- Nie - odparł - To już wtedy nie będzie niespodzianka - dodał, po czym wziął mnie na ręce i  zaniósł do sypialni.
- Shon! - zaśmiałam się, gdy oboje wylądowaliśmy na łóżku. 
- Nadal tego chcesz? - zapytał, patrząc mi w oczy.
- Tak, ale... Nie teraz, mój brat jest w domu - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A dzisiaj? Sami - dodał po chwili.
- D-dobrze - odparłam i go pocałowałam. Do pokoju minutę później wpadła Jasmin.
- Zbieraj się - powiedziała z wielkim uśmiechem. Spojrzałam na nią pytająco - No idziemy, chodź - powiedziała, po czym delikatnie pociągnęła mnie za sobą. 
- Dokąd? - zapytałam.
- Niespodzianka - odpowiedziała. Blondynka był dzisiaj jakoś dziwnie, aż nadmiernie szczęśliwa. 
- Okej, okej - mruknęłam cicho pod nosem. Założyłam trampki i po chwili już siedziałam z Jas w samochodzie. Po godzinnej jeździe i śpiewaniu do starych popularnych kawałków, zatrzymałyśmy się przed dużym, jasnozielonym budynkiem. Widniał na nim wielki szary napis : SPA.
- No chyba nie! - krzyknęłam zdezorientowana. 
- Tak, tak - zaśmiała się Jasmin i pociągnęła mnie w stronę budynku. Wnętrze było jasne i ogromne. Na środku stały kanapy ze stolikami, po lewej znajdował się jakiś bufet, zaś po prawej recepcja. 
Jasmin poleciła mi chwilkę poczekać a sama udała się właśnie do recepcji. Przyjrzałam się kobietom siedzącym na  sofach. Były piękne, zadbane, ubrane w markowe ciuchy. Czułam się gorsza. Ja, zwykła, przeciętna dziewczyna w takim towarzystwie, to było co najmniej dziwne. Uśmiechnięta Jas podleciała do mnie.
- Najpierw masaż - powiedziała. Nastolatka była podekscytowana. Ruszyłam za pewną siebie blondynką do jakiegoś pomieszczenia. Piętnaście minut później przystojny szatyn sprawiał, że moje ciało odpoczywało.
Razem z Landryną rozmawiałyśmy o totalnych głupotach. Miło spędzało nam się czas. Po masażu, ruszyłyśmy do kosmetyczki. Jasmin zrobiła sobie długie, oczywiście różowe paznokcie żelowe, natomiast ja pozostałam przy swoich krótkich. Kobieta pomalowała mi je na czarno. Następnie zostałam zabrana na wizytę u makijażystki. Ciemnoskóra, przemiła kobieta wykonała mi lekki makijaż. 
- Czas na zakupy! - wykrzyknęła Jasmin. Odwróciłam się w stronę blondyny. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Wyglądasz fantastycznie - dodała. 
- Ty również - odparłam. Jasmin wyglądała jak lalka. Zrobione miała smoky-eyes, usta podkreślone jasnym błyszczykiem, a na policzkach był perlisty róż. Mimo jej różowego stylu, wyglądała świetnie.
Landryna uśmiechnęła się po raz kolejny i zaciągnęła mnie do samochodu.
- Wracamy? - spytałam z nadzieją.
- Nie, nie, nie. Teraz musimy kupić jakieś ładne ciuchy - powiedziała, wpatrując się w ulicę.
- Ale... - chciałam już sprzeciwić się, jednak mi przerwała. 
- Żadnego ale - pogroziła mi palcem - Zaufaj mi - dodała, gdy zatrzymałyśmy się pod galerią. Westchnęłam.
- Najpierw idziemy coś zjeść, a później możemy wybrać się na rajd - zaproponowałam. Dziewczyna ochoczo zgodziła się. Po piętnastu minutach, zajęłyśmy się konsumpcją naszych posiłków.
- Co jest między tobą, a Felix'em? - spytałam. Blondynka chwilę milczała.
- Wiesz, lubię go. Wczoraj za dużo wypiliśmy no i... 
- Szybka jesteś - odparłam.
- Ej... Jestem młoda - powiedziała, biorąc kęs hamburgera.
- Spoko, spoko - uśmiechnęłam się. Skończyłyśmy jeść i poszłyśmy do sklepu. 
- Pomóc? -zapytała mnie Jas, widząc mnie przy wieszakach.
- Nie, dzięki. Zaraz coś wybiorę - powiedziałam, przeglądając t-shirty.
- O ho ho! Dzisiaj kupisz kieckę - pociągnęła mnie za nadgarstek do innego stoiska. Przez parę minut myślałam którą, aż w końcu zdecydowałam się na czarną, krótką sukienkę na ramiączka. Jasmin prawie, że wyrwała mi nią z rąk i poleciała zapłacić.
- No teraz, to już nie zrezygnujesz - palnęła. 
- Wracamy - zadecydowałam - Jestem troszkę zmęczona - dodałam. Jasmin pokręciła głową.
- Jeszcze tylko jedno miejsce. Proooszę - marudziła, gdy wsiadłyśmy do auta. Warknęłam coś pod nosem.
- Dobra, ale tylko jedno - odparłam. Landryna przytuliła mnie, po czym z piskiem opon uszyła. 
Półgodzinna wizyta u fryzjera strasznie mi się dłużyła. Blondynka poprosiła mnie jeszcze bym się przebrała w sukienkę. Nie zbyt rozumiałam o co chodzi, ale zrobiłam to dla świętego spokoju. 
- Chodź, zobacz się - zachęcała bym spojrzała w swe odbicie. Wyglądałam ładniej, niż zazwyczaj. Na ramiona opadały loki, oczy był podkreślone czarną kredką i eye-liner'em. Było dobrze.
- Ufasz mi? - spytała nagle Jasmin.
- Tak - odpowiedziałam.
- No to chodź - zaciągnęła mnie do samochodu i podwiozła pod kino. 
- Tylko bądź grzeczna - powiedziała, gdy drzwi z mojej strony się otworzyły.

wtorek, 2 kwietnia 2013

12, Zdrada

Witajcie ;)
Na wstępie chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować tym, którzy komentują rozdziały ;) To wiele dla mnie znaczy, mobilizuje mnie to do dalszej działalności na blogu. To bardzo miłe wiedzieć, że komuś się to podoba. Tak więc jeszcze raz dziękuję :* Żeby nie było, nie liczę na same pozytywne opinie, wytknięcie błędów jest jak najbardziej wskazane ;)
Mam nadzieję, że nie rozczaruję Was ;)



Oczami Shon'a

Podszedłem do młodej, pięknej kobiety.
- Shon, jak miło mi cię widzieć - powiedziała, rzucając mi się na szyję.
- Cześć - odparłem, jak zwykle zachowując swój chłód. Blondynka jeszcze chwilę na mnie wisiała i mnie puściła.
- O co chodzi? - zapytałem, wyrzucając niedopałek.
- O twoją dziewczynę - odpowiedziała krzyżując chude rączki na klatce piersiowej.
- A co z nią nie tak? - warknąłem. Ona zawsze miała do niej jakieś "ale...
- Nie jest dla ciebie - powiedziała, po czym poprawiła różową, krótką sukienkę.
- Słyszałem to już. Przejdźmy do rzeczy - mruknąłem.
- Gregor Vernano - odparła krótko. Kiwnąłem głową i wezwałem taksówkę. Pół godziny później siedzieliśmy w jej mieszkaniu.
- Konkrety laska - uśmiechnąłem się, dając jej do zrozumienia, o co chodzi.
- Przebywa w tym mieście. Ma już swoją bandę. Starzy, którzy przeżyli i nowi, młodzi rekruci. Wtyki we wszystkich liczących się instytucjach.
- Nie próżnuje widać - mruknąłem.
- Dokładnie - westchnęła - Próbuje namierzyć Felix'a.
- Jego, czy Mai?! - warknąłem. Milczała, ale to spojrzenie powiedziało mi prawdę. Szybko wybrałem numer Felix'a i nic. Spróbowałem drugi raz, znowu to samo. Zadzwoniłem do Mai, raz, drugi, trzeci i cisza. Szybko wstałem i ruszyłem z Landryną do szpitala. Wpadliśmy do sali, ale nikogo tam nie było. Natomiast to co w nim zastaliśmy to jeden wielki burdel. Pościel rozrzucona leżała na podłodze, ślady krwi w postacie większych to mniejszych plamek. Na pewno nikt nie został tutaj zastrzelony.
- Od tej informacji było zacząć! - wykrzyczałem zbulwersowany.
- Wyluzuj, poszukamy ich... Chodź - pociągnęła mnie za rękaw koszulki. Wyszarpnąłem się i ruszyłem przed nią. Wsiedliśmy do mojego samochodu. Nerwowo stukałem palcami o kierownicę.
- Może najpierw na stare domy, te ruiny. Tam ostatnio był - powiedziała Jasmin. Bez słowa ruszyłem z piskiem opon. Nie zważając na przekleństwa przechodniów, krzyki kierowców i uwagi Jas po prostu jechałem, by jak najszybciej tam dotrzeć.
- Policja! - krzyknęła, widząc po prawej wóz policyjny. I w ten oto sposób zaczął się pościg.
 - Co za idioci - mruknąłem, gdy po raz czwarty prawie by wpadli na przechodnia. Skierowałem się wprost na drzewo i  w ostatniej chwili skręciłem. Kierowca wozu policyjnego nie miał refleksu i za grosz rozumu, to tez rozbili się o przeszkodę, prawie łamiąc je na wpół. Zaśmiałem się cicho i po paru minutach byliśmy na miejscu, bez żadnych szkodników po drodze. Wysiedliśmy z pojazdu i biegiem ruszyliśmy do zniszczonych budynków.
- Kurwa! Jas! Gdzie oni do cholery są?! - wykrzyknąłem zdenerwowany.
- Obecni! - usłyszałem zza pleców.
- Vernano - szepnąłem. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna stałe przede mną wraz z swymi kompanami.
- Landryna - zaśmiał się Gregor - Dobrze się spisałaś - machnął do niej ręką, by podeszła. Spojrzałem na przyjaciółkę zdezorientowany.
- Przecież... Znamy się od dziecko! Ty zdradziecka suko! - wykrzyknąłem. Pokładałem w niej nadzieję...
- Przepraszam - szepnęła tylko i podeszła do Gregor'ego.
- Gdzie oni są? - zapytałem, musiałem szybko obeznać się w tej sytuacji. Vernano zaśmiał się.
- Naiwny... Ich tutaj nie ma - znowu po pomieszczeniu rozległ się szaleńczy śmiech rudego - Umrzesz. Dzisiaj umrzesz - mówił jak szaleniec.
- Ej ty, rudzielec. Wiem, że miałeś spieprzone życie, ale załatw to jak na mężczyznę przystało. Chociaż raz, udowodnij, że jesteś facetem - warknąłem. Rodo włosy kiwnął głową. Zrzucił z siebie długi czarny płaszcz i podszedł.
- Zabierzcie stąd Jasmin - rozkazał, a jego półgłówki wykonali polecenie.
- Zostaliśmy sami. Zabiję cię - powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłem do wcześniej przemyślanego ataku. Szybkim ruchem zadałem mocny cios w klatkę piersiową, potem kopnąłem go w głowę.
- Nie próżnowałeś - powiedział, dysząc na chłodnej, marmurowej posadzce.
- Ja nie. Ty tak - odparłem, mocno kopiąc go w brzuch. Mężczyzna przewrócił się na plecy.
- Nie koniecznie - mruknął i uśmiechnął się, po czym ruszył na mnie. Faktycznie, facet był dobry. Jego ciosy były precyzyjne. Akcja toczyła się szybko. Obaj byliśmy zmęczeni i obaj chcieliśmy przeżyć, ale tylko jedna osoba mogła pozostać przy życiu.  Udało mi się znaleźć za wrogiem. Szybko nałożyłem ręce na szyję i zacząłem go dusić. Vernano przewrócił mnie i znalazł się nade mną. Teraz to on dusił mnie. Idiota jednak połknął haczyk.
- Głupi -wycharczałem. Wyślizgnąłem mu się, przeskoczyłem go i jednym, pewnym ruchem skręciłem mu kark. Był martwy. Wygrałem. Stojąc nad trupem głośno i szybko oddychałem. Po chwili odpoczynku biegiem ruszyłem w stronę, w którą zabraną Landrynę, ku mojemu zdziwieniu, wpadłem na nią. Blondynka uśmiechnęła się słabo i podała mi broń. Skinąłem głową i przytuliłem ją.
- Jestem z ciebie dumny - szepnąłem jej na ucho, na co ta wyszczerzyła się jeszcze bardziej. Puściłem ją.
- Chodź, musimy ich ratować - powiedziałem. Jasmin kiwnęła głową i zabrała mnie dość pokrętną drogą do lasu za budynkami. Kroczyliśmy na zachód, słońce troszkę dawało jeszcze po oczach... W oddali ujrzałem małą drewnianą chatkę.
- Tam - wskazała palcem. Domek w lesie, był otoczony nie tylko drzewami, ale i mini wojskiem. Szybko obmyśliłem taktykę ataku. Pomysł bł prosty, ja zabijam, a Jas wpada po naszych i spadamy. Tak też było. Dostałem wcześniej od niej całkiem ładny karabinek i full amunicji. Szybko poszło, szczególnie że kryłem się za drzewami ,c chwila zmieniając pozycje i atakując z różnych stron. Naiwni myśleli, że to będzie dobra zabawa. No, nie powiem, dla mnie było całkiem okej... Ale oni, wątpię, by im się podobało.

*** *** ***

Siedzieliśmy w mieszkaniu Mai. Dziewczyna usypiała mi na ramieniu. Natomiast Felix już spokojny, pił piwo rozmawiając z Landryną. Widziałem, że dobrze się, ze sobą dogadywali.
- Zabiorę cie - szepnąłem Mai na ucho. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej sypialni. Położyłem ją na łóżku, sam usiadłem obok.
- Prześpij się ze mną- odezwała się po chwili milczenia. Cicho się zaśmiałem i położyłem obok niej.