Harry - nie mam pewności na tę (albo tą) chwilę, czy pojawi się kontynuacja. Również polubiłam te postacie i pisanie tego sprawia mi ogromną frajdę. Natomiast wiem, że w przyszłym roku szkolnym, będę miała o wiele mniej czasu, niż teraz. W końcu matura mnie czeka :/ Ale najprawdopodobniej tak. Na pewno bym chciała.
Zachęcam również, po raz kolejny do głosowania w ankiecie ;)
W sumie to chyba tyle miałam do powiedzenia. Miłego czytania ;-)
Rozdział dwudziesty-drugi
Oczami Shon'a
Złość sięgała zenitu. Kilka szybkich, sprawnych ruchów i wyswobodziłem się z uchwytu dwóch osiłków. Jednego z nich kopnąłem w brzuch, natomiast drugiemu skręciłem rękę. Byli całkiem nieźle wyszkoleni, ale nadal gorsi niż ja. Brakowało im talentu. Rzucili się obaj na mnie. Kilka chwytów wystarczyło, by leżeli martwi. Victor, bo tak najprawdopodobniej miał na imię gangster, trzymał Mai, przykładając jej chłodny metal do szyi.
- Zrób jej krzywdę, a zadbam o to, by przydarzyło ci się coś bardzo niedobrego - zagroziłem chłopakowi. On natomiast uśmiechnął się i delikatnie przejechał ostrzem po dekolcie dziewczyny. Popatrzyłem na Jerrego, który siedział za ladą. Wiedział, o co mi chodziło. Zdradziecki skurwiel, zdecydował się jednak zrobić to, czego pragnąłem. Sięgnął po broń i strzelił wrogowi w tył głowy.
- Masz równo dwadzieścia cztery godziny na zniknięcie, albo... - powiedziałem, spoglądając na zegarek.
- Przep-przepraszam - wymamrotał tylko i wybiegł z baru. Podszedłem do roztrzęsionej dziewczyny, wziąłem ją na ręce i wyniosłem z baru. Oboje milczeliśmy. Ja, ponieważ nie wspieram ludzi. Ona, ponieważ była zbyt przerażona, by coś z siebie wydusić.
- Mai, musimy jechać - powiedziałam, stawiając ją na ziemi. Dziewczyna kiwnęła głową i zajęła za mną miejsce. Ruszyliśmy z piskiem opon. Nie tolerowałem wolnej jazdy, ani takich pojazdów. Miało być szybko i z adrenaliną. Godzinę później siedzieliśmy w salonie.
- Pójdę wziąć prysznic - odezwała się, po długim milczeniu. Kiwnąłem tylko głową. Gdy dziewczyna wyszła, wybrałem numer do znajomego.
- Michael, jest sprawa - powiedziałem, gdy kumpel odebrał telefon - Tak... Spoko, stary... Jerry Jeffers, ma dobę... Tak, jak najbardziej... Wszystkie chwyty dozwolone. Dzięki... No siema - rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni. Usiadłem na sofie i włączyłem telewizor, akurat trwała druga połowa meczu moich ulubionych drużyn. Pod koniec rozgrywki, Mai weszła do salonu i usiadła obok mnie.
- Wiesz, teraz to dopiero będzie ciężko - zagadnęła.
- Co masz na myśli? - spytałem.
- Felixa... Trzeba mu będzie wszystko wytłumaczyć - odparła, wtulając się we mnie. Objąłem dziewczynę ramieniem.
- Da radę - mruknąłem. Chwilę siedzieliśmy wpatrując się w ekran telewizora, a wszedł brat dziewczyny.
- Co ty tu robisz?! - wykrzyknął, zostawiając Jas w tyle.
- Siedzę, ze swoją dziewczyną - warknąłem do chłopaka, na co się skrzywił.
- Wiesz, teraz to dopiero będzie ciężko - zagadnęła.
- Co masz na myśli? - spytałem.
- Felixa... Trzeba mu będzie wszystko wytłumaczyć - odparła, wtulając się we mnie. Objąłem dziewczynę ramieniem.
- Da radę - mruknąłem. Chwilę siedzieliśmy wpatrując się w ekran telewizora, a wszedł brat dziewczyny.
- Co ty tu robisz?! - wykrzyknął, zostawiając Jas w tyle.
- Siedzę, ze swoją dziewczyną - warknąłem do chłopaka, na co się skrzywił.
- Mai, on cię zdradził - wycedził.
- To nie jest tak jak myślisz - odparła, po czym wstała i wyciągnęła Felix'a za rękę z pokoju.
Jasmin usiadła obok mnie.
- Zdradziłeś ją? - spytała nagle. Kiwnąłem głową.
- To nie jest tak jak wy wszyscy myślicie - mruknąłem, potwierdzając słowa dziewczyny. Przesiedzieliśmy w ciszy piętnaście minut oglądając mecz, a potem wróciła Mai.
- Chodź - poprosiła, z lekkim uśmiechem.
Jasmin usiadła obok mnie.
- Zdradziłeś ją? - spytała nagle. Kiwnąłem głową.
- To nie jest tak jak wy wszyscy myślicie - mruknąłem, potwierdzając słowa dziewczyny. Przesiedzieliśmy w ciszy piętnaście minut oglądając mecz, a potem wróciła Mai.
- Chodź - poprosiła, z lekkim uśmiechem.
Oczami Mai
Położyliśmy się na łóżku w moim pokoju. Słońce kryło się za deszczowymi chmurami. Docierał do nas jedynie chłodny powiew wiatru wpadający przez otwarte okno.
- Powiesz? - zapytał chłopak, opierając się na łokciach.- O rozmowie z Felixem? -spytałam, na co Shon kiwnął głową - No, wiec - zaczęłam nieśmiało - Zadowolony, to on nie jest... Powiedział, że będzie cię tolerował, tylko dlatego, że cie kocham, a on kocha mnie - odparłam, prawie na jednym wdechu.
- Dobrze - mruknął.
- Możesz ze mną spokojnie spać - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie tak spokojnie - odparł Shon.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Oni... - mruknął cicho.
- Daj spokój, nic nam nie jest - powiedziałam z nadzieją.
- Nie do końca - warknął, po czym kciukiem przejechał po ranie na dekolcie - Będzie blizna - stwierdził.
- Blizny są sexowne - powiedziałam, po czym pocałowałam delikatnie chłopaka. Cicho mruknął i oddał pocałunek.
- Nie daje ci to spokoju, prawda? - spytałam.
- Czemu pytasz? - odparł.
- Bo nie całujesz tak jak zawsze - mruknęłam.
- Nie chcę by coś ci się stało... Proste - powiedział, po krótkiej chwili milczenia.
- Nic mi nie jest - warknęłam - Oboje żyjemy - dodałam spokojniej, tuląc się do chłopaka. Między nami zapanowała długa cisza. Oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach.
- Co Felix powiedział an ranę? - zapytał nagle Shon.
- Oh... No, spytał co się stało. Skłamałam, że był to wypadek. Powiedziałam, że uczyłeś mnie bronić się nożem. Wyleciał mi z ręki i się zraniłam - wyjaśniłam.
- Uwierzył ci? - spytał.
- Niestety nie. Powiedział, że jak będzie trzeba dowie się w inny sposób - odpowiedziałam. Chłopak parsknął.
- Nie umiesz kłamać - zaśmiał się, gładząc mą dłoń.
- No wiem - odparłam z udawanym smutkiem - Ale starałam się - dodałam już bardziej entuzjastycznie. Chłopak uśmiechnął się.
- Może powiesz mu prawdę? Niby zasługuje na to...
- Zasługuje i ja nie lubię kłamać... Ale nie chcę, byś miał jakiekolwiek z nim spięcia. I tak jest zły na ciebie - powiedziałam. Chłopak tylko kiwnął głową, po czym mocno mnie do siebie przytulił.