niedziela, 24 lutego 2013

6. Serce nie sługa

Nadrabiam straty? Albo raczej wykorzystuje ostatni wolny czas, przed powrotem do szkoły ^^ Zamiast czytać lekturę XD To strrraszne, że jutro już poniedziałek i znowu... Ach... No cóż...


SERCE NIE SŁUGA


Shon czule głaskał mnie po włosach i mruczał cicho do ucha, że wszystko będzie dobrze. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Czułam się tak bezpieczna w jego silnych ramionach, tak potrzebna.
- Przepraszam - wymamrotałam. Blondyn nie odpowiedział, tylko jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Nie oddam cię - wyszeptał, na co ja jeszcze głośniej zaniosłam się szlochem. Miłość jest do dupy, przychodzi w najmniej oczekiwanych momentach, wtedy gdy jej nie chcesz.
- Mai... Chodź do domu - zagadnął nagle brat. Zupełnie zapomniałam o nim, ale to on był głównym powodem, dla którego nie chciałam... Nie chciałam Shon'a.
- Felix... Ja nie chcę - wymamrotałam cicho, nie patrząc na brata.
- Jak to? - zapytał nagle.
- Chcę zostać z Shon'em - powiedziałam, a łzy nadal spływały po policzkach. Chłopcy zmierzyli się wzrokiem.
- Uważaj! - krzyknął blondyn, po czym wyjął pistolet i zastrzelił jakiegoś mężczyznę, który stał za Felix'em.
Mój brat spojrzał zdezorientowany na trupa.
- To nie mój człowiek - odezwał się Shon, po czym wstaliśmy z kanapy.
- Mój też nie - odezwał się Felix.
- Dobra, zrobimy tak. Wyprowadzisz ją tym korytarzem - powiedział, odsuwając szafę z książkami.
- Shon?  - spojrzałam na chłopaka. On nie mógł tego zrobić. Ten idiota, po prostu nie mógł! Chłopak mnie zignorował.
- Czarny dodge, napewno nie pominiesz - powiedział wciskając kluczyki w ręce brata.
- Idioto! Co ty kombinujesz?! - wykrzyknęłam przerażona.
- Za jakiś czas się zobaczymy - powiedział, po czym namiętnie mnie pocałował. Starł kciukiem łzę, po czym oddał mnie w ręce brata.
- Shon! - wykrzyknęłam, ale on zignorował to i wybiegł z pokoju.
- Mai chodź! - krzyknął brat, jednak ja stałam cały czas wpatrując się w drzwi z nadzieją, że blondyn wróci. Felix mocno mnie szarpnął i zmusił do biegu za nim, trzymając mój nadgarstek. Korytarz był długi, bez drzwi, bez okien. Drogę jedynie oświetlały nam płonące pochodnie przy ścianach. W pewnym momencie upadłam.
- Musimy uciekać - warknął. Chciałam się podnieść, ale nie byłam w stanie. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami. Brat mnie podniósł i ruszył dalej, niosąc mnie na rękach. Ujrzeliśmy duże, metalowe, potężne drzwi. Brunet je kopnął i zalała nas fala ciepłego słońca. Znajdowaliśmy się na parkingu. Felix szybko odszukał wzrokiem samochód i wsadził mnie do niego, po czym sam zajął miejsce kierowcy.
- Zapnij pasy - powiedział, odpalając silnik. Nigdy tego nie robiłam, tym razem też nie zamierzałam. Z oczu dalej płynęły mi łzy. Brunet postawił samochód na tylnych kołach i szybko ruszył.
- Wie co robi. To potężny wróg - powiedział, delikatnie klepiąc mnie po trzęsącej się dłoni.
- Felix... A jeśli... - słowa utknęły mi w gardle.
- Poradzi sobie - odparł i uśmiechnął się, po czym ostro skręcił. Nic już nie mówiłam. Tylko modliłam się, by ten dupek przeżył i mnie odnalazł, choćby po to, bym mogła na niego nawrzeszczeć.
- Mai, co jest między wami? - zapytał nagle.
- Nie wiem - powiedziałam, patrząc w okno. Brat gwałtownie się zatrzymał.
- Kochasz go? - zapyta, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. Milczałam, a moje zielone oczy na nowo stały się mokre. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Brat się nie odezwał. Bez słowa zawiózł nas do domu. Weszliśmy w milczeniu do mieszkania.
- Jeśli za tydzień się tutaj nie zjawi, wyprowadzamy się - powiedział, gdy usiedliśmy na kanapie.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Bo ani ja, ani ten dupek nie będziemy cię narażać na niebezpieczeństwo.
- Felix! Chrzanisz teraz głupoty! Będziemy tu mieszkać! - wykrzyknęłam.
- Nie! Niby przed chwilą wszystko było pod kontrolą?!
- Braciszku... - załkałam - A co jeśli on wróci po tym tygodniu? - zapytałam. Brunet milczał, a ja patrzyłam na niego wyczekująco. Westchnął.
- Pojedziesz do ciotki, a ja tu zostanę. Gdy wróci, dam znać - odezwał się nagle. Wtuliłam się w starszego chłopaka.
- A... A nie mogę zostać? - poprosiłam.
- Nie - warknął, cały czas mnie tuląc.
- Nie dbam o swoje bezpieczeństwo! - wyrwałam mu się z uścisku - Chcę być z wami. Tobą i Shon'em! - krzyczałam, czując jak złość i żal we mnie wzbierają.
- Nie zostaniesz tu - odparł.
- Mam zadzwonić do rodziców? - zapytałam, próbując mu zagrozić.
- Przyjeżdżają za kilka dni. Wtedy z nimi wszystko ustalę - mruknął spokojnie.
- Nie możesz mi tego zrobić! Nie chcę jechać do Meredith! - krzyczałam.
- Mai, idź do pokoju. Proszę - rzuciłam mu mordercze spojrzenie i opuściłam salon. Padłam na swoje wygodne łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Śnił mi się blondyn. Stał z moim bratem i o coś się kłócili. Stałam za daleko, więc nie usłyszałam o co. Po chwili scenka się zmieniła. Blondyn stał oparty o futrynę i flirtował z jakąś niską blondynką, ubrana na róż. Wyglądała jak Jasmin.
Obudziłam się zalana łzami.

Dzień pierwszy, od tamtego dnia...
Siedziałam w swoim pokoju, słuchając radia. Żadnych wiadomości o wczorajszym zajściu. Cały dzień spędzony na tęsknocie, przemyśleniach i łzach. Nawet nie wyszłam z pokoju. Cały czas byłam zła na brata. Jak on śmiał, zrobić mi coś takiego?! Ciotka... Ona mnie nienawidziła. Mieszkałam z nią, nim wyprowadziłam się do brata. Kobieta cały czas mnie poniżała i na mnie krzyczała. Przemoc psychiczna. Najgorsza z możliwych. Nie raz mnie uderzyła, gdy próbowałam się bronić przed jej słownymi zaczepkami. To były najgorsze lata mojego życia. Jednak ta sytuacja, wyprowadzała mnie z równowagi. Nie pewność, że człowiek, którego się kocha, że jest bezpieczny, szczęśliwy. Tak, zakochałam się w tym blond dupku. Zależało mi na nim... A nawet nie wiem, czy żyję. Kolejny wybuch płaczem. To okropne uczucie. Nikomu, nawet największemu wrogowi, nie życzę, by czuł się tak jak ja teraz.

Dzień drugi, trzeci i czwarty i piąty.
Wyglądam koszmarnie. Nawet prysznica nie miałam siły wziąć! Cały czas leżałam na łóżku i płakałam. Brat przynosił mi do pokoju żarcie i picie, ale nie mogłam jeść. Nawet czekolada w takich chwilach smakuje ohydnie! Felix, mnie prosił, bym zaczęła żyć, a nie tylko egzystować. Nie mogłam, nie potrafiłam.

Dzień szósty.
Przyjechali rodzice. Jak zwykle kochani... Tak to tylko bratu wysyłają pieniądze i płacą rachunki, a co z tego?! Skoro nigdy ich nie było! Nie chciałam z nimi rozmawiać. Podjęli decyzję, że zamieszkam sama. Dobre i to.. Lepsze niż mieszkanie z ciotką. Znaleźli mi już mieszkanie, w jakimś małym mieście.

Dzień siódmy.
Brat spakował moje rzeczy. Nie odzywałam się do niego, aż do tego dnia.
- Feeeelix! - zawyłam z pokoju. Brunet wpadł szybko jak gepard. Leżałam zapłakana na łóżku.
- Co się stało? - spytał zdezorientowany.
- Co z Shon'em? - zapytałam, czując, jak oczy na nowo robią się mokre.
- Nic. Ogarniaj się - powiedział i wyszedł z pokoju. Głośno zaczęłam płakać. Felix wrócił do pokoju i mnie przytulił. Kiedyś to pomagało, ale nie teraz.
- Tęsknię - wymamrotałam.
- Weź prysznic, zawiozę cię do nowego domu - powiedział. Po kilku godzinach byłam gotowa.

sobota, 23 lutego 2013

5, Konfrontacja

Fuck Yeah! Powrót XD Tak jakby... Bo do szkoły czas powócić :/ Masakra, wiem... W każdym razie, powinnam już normalnie <czyt. częściej> dodawać notki :) Miłego czytania 


KONFRONTACJA



No i niby co ja mam robić? Znam tu tylko tego blond dupka i jakby czerwonowłosego goryla. Stałam tam kilka minut, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Drzwi za mną otworzyły się.
- Długo tak tu będziesz stać? - Zaśmiał się Shon.
- Ja... Nie wiem - odpowiedziałam. Chłopak westchnął i popatrzył na mnie z politowaniem.
- Wejdź do środka i poczekaj na mnie. Za kilka dni wrócę - powiedział i zamknął mnie w pokoju.
Usiadłam na kanapie. Co mam robić? No co? Żadnego tv, żadnego kompa, nawet radia! Nie rozumiałam za wiele. Dostałam tylko polecenie. A nawet nie był w stanie mi uwierzyć i zamknął mnie na klucz. Czerownowłosy przynosił mi jedzenie do pokoju.
- Jak ty masz na imię? - zapytałam drugiego dnia. Ewidentnie miał dobry humor. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Chris. - zagadnął.
- A masz czas wolny? - uśmiechnęłam się. Chłopak się zaśmiał.
-  A co? Potrzebujesz się do kogoś przytulić? - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie, to nie tak. Ale towarzysz by mi się przydał, bo nudno tak samej siedzieć, w pokoju bez... No niczego - opowiedziałam.
- Masz książki - wskazał na regał.
- A nie dałoby rady tak radia choćby załatwić - uśmiechnęłam się błagalnie.
- Może i da.... - powiedział, po czym wyszedł. Po godzinie wrócił ze sprzętem.
- Aiiiiii! - wydałąm z siebie okrzyk radości.
- Byłoby krócej, ale miałem coś do załatwienia - powiedział, po czym podłączył radio i ustawił mi stacje. Chris opuścił pokój, a ja zaczęłam śpiewać. Nawet nie zauważyłam kiedy Shon wrócił. W najlepsze kręciłam tyłkiem, udając, że gram na gitarze, gdy usłyszałam oklaski. Przestraszona podskoczyłam i odwróciłam się szybko. Blondyn stał oparty o ścianę i bił mi brawo.
- Ty głupi...! - krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką.
- Myślałaś, żeby założyć zespół? - zapytał.
- Nie - warknęłam, siadając obrażona na sofę.
- Wcale ci się nie dziwię, chociaż byłaby niezła parodia - zaśmiał się ponownie.
- Ale z ciebie dupek - warknęłam i założyłam nogę na nogę, a ręce skrzyżowałam na piersiach. Blondyn usiadł obok i przesadził mnie sobie na kolana.
- Co ty robisz? - zapytałam. Najpierw daje mi buzi, teraz to. A jeszcze wcześniej na mnie warczał. Nic z tego nie rozumiałam.
- Stęskniłem się - powiedział. Spojrzałam w jego oczy, jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć.
- Akurat. I co jeszcze? - warknęłam.
- Próbuje cię poderwać - uśmiechnął się. Popatrzyłam na niego, jak na dziwaka.
- Człowieku... - nie dokończyłam, bo mnie pocałował. Spróbowałam go odepchnąć, jednak na darmo, więc z nadzieją, że mi wszystko wyjaśni, oddałam pocałunek. Chłopak uśmiechnął się.
- Jednak podobam ci się - stwierdził krótko, dalej mnie trzymając w talii.
- Shon, co ty sobie wyobrażasz? Nie możesz tak postępować - powiedziałam spokojnie. Jego oczy nic nie wyrażały, ale był w nich nikły błysk satysfakcji.
- Dlaczego? - zadał pytanie, uśmiechając się zadziornie.
- Bo nie jestem, twoja - mruknęłam.
- Ale możesz - uśmiechnął się.
- Nie, nie mogę - powiedziałam, po chwili ciszy. Cholera! Polubiłam tego dupka, ale... Ale to było złe, niewłaściwe.  Chciałabym go poznać bliżej, tylko, on był wrogiem mojego brata...
- Dlaczego? - zapytał. Jego ton wyrażał złość i zawód, jednak nadal w większym stopniu był chłodny.
- Bo jesteś wrogiem mojego brata. Gdybym się z tobą... Gdybym się z tobą chociaż zaprzyjaźniła, czułabym, że zdradzam rodzinę... - powiedziałam cicho z nadzieją, że zrozumie.
- Dobrze, więc... - zaczął, ale nagle urwał. Usłyszeliśmy strzał, a po chwili w drzwiach stanął mój brat.
- M- Mai! - wykrzyknął zdziwiony. Cały czas siedziałam na kolanach blondyna i byłam nadal zarumieniona. Musiało to dość nieciekawie wyglądać.
- Felix! - chciałam do niego podbiec i się przytulić, ale Shon był silniejszy. Cóż za nowość...
- To ja cię szukam! Martwię się! A ty się miziasz z tym frajerem?!
- On mi życie uratował! - wydarłam się na całe gardło. Brat spojrzał na mnie zdziwiony, potem na Shon'a.
- Że kurwa co?... Mów - warknął, nadal mierząc bronią w bliżej nie poznany mi punkt za mną i blondynem.
- No tak debilu. Mason ci nie powiedział? - zdziwił się chłopak.
- On nie żyję - warknął.
- Felix, on chciał mnie zabić - powiedziałam cicho, wspominając całą zaistniałą sytuację.
- Co?! Mój człowiek nie posunąłby się do czegoś takiego! To on ci nawciskał kitów, a ty głupia dałaś mu się zbajerować! - krzyczał wściekle wymachując bronią.
- Oczywiście - zaśmiał się Shon. Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie wiedziałam komu wierzyć, komu ufać. Brat był ze mną całe życie, ale Shon... Ten dupek sprawiał, że czułam się przy nim bezpiecznie.
- Felix... Odłóż broń - poprosiłam.
- Skąd mam wiedzieć, że twój chłoptaś nie wyjmie zaraz swojej zabawki - warknął. Milczałam. Miał rację. Czułam się jak mała dziewczynka zgubiona w lesie. Przerażona.
- Nie chcę wojny. Chcę się pogodzić - nagle odezwał się Shon, aż podskoczyłam. I gdyby nie fakt, że mnie trzymał, to wylądowałabym na podłodze.
- Było nie mieszać małej w głowie! - warknął Felix. Miał rację. Nie wiedziałam już  nawet, na kim mi bardziej zależy. Rozpłakałam się, jak skończona ofiara losu. Blondyn popatrzył na mnie zdziwiony, po czym mnie przytulił.


czwartek, 21 lutego 2013

Notka informacyjna

Witam
Z pewnych powodów, chciałabym poinformować,że notki będą rzadziej dodawane... No przynajmniej do póki nie zapanuje nad wszystkim...

Przykro mi z tego powodu, ale nie zapominam o blogu ;)

Pozdrawiam

Nominacja Liebster Award

Nominacja Liebster Award

 Zostałam nominowana przez : http://slodkiflirtopowiadania.blogspot.com/
Za co bardzo dziękuję ^^


Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla
blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11
pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”


 Odpowiedzi na pytania :

1. Skąd nazwa Twojego bloga?
Po polsku miało oznaczać pokochać potwora, lenistwo wzięło górę i wpisałam w google w tłumaczu i wyszło to co wyszło... Nazwa miała dotyczyć treści bloga.

2.Dlaczego zdecydowałaś/eś się prowadzić bloga?
Z powodu dobrego wówczas humoru. Ogółem to lubię stwarzać różne historie :)

3.Ulubiony dzień tygodnia.
Sobota!

4.3 ulubione rzeczy, z którymi nie rozstajesz się na co dzień.
* telefon :D <cóż za zaskoczenie XD>
* łańcuszek z przywieszką motocykla <3
* pomadka ochronna

5.Styl, który wyjątkowo wzbudza w Tobie negatywne emocje. Uzasadnij.
W zasadzie to chyba nie ma takiego. Staram się nie oceniać innych po okładce.

6.Co lubisz czytać na innych blogach?
Opowiadania, to jest to co uwielbiam czytać.

7.Piosenka, która zawsze sprawia Ci dobry humor?
Asking Alexandra - Na na na (Akon cover)

8.Twój ulubieniec na blogspocie, link do bloga i dlaczego jest Twoim ulubieńcem?
Mam dwa :
1) slodkiflirtopowiadania.blogspot.com - podoba mi się styl pisania i dodatkowo mam słabość do Kastiela ^^
2) nieprzyjazny.blogspot.com - i znowu Kastiel <3 ciekawe pomysły

9.W czym znajdujesz inspiracje?
W życiu, codziennych sytuacjach, marzeniach i obawach - zakładając, że mowa o pisaniu ;)

10.Twój autorytet?
Nie mam swojego autorytetu.

11..Jak w 3 słowach opiszesz swój styl?
rockowy, wygodny, mój



Nominowane blogi:
http://nieprzyjazny.blogspot.com/
http://rebel-love-song-by-ana.blogspot.com/
http://fosterthepeoplelover.blogspot.com/
http://julus-world.blogspot.com/
http://oczaminess.blogspot.com
http://boje-sie-chwili.blogspot.com/
http://nasze-wizje-dotykaly-nieba.blogspot.com/
http://bociekochamm.blogspot.com/
http://at-any-time-invisible.blogspot.com/
http://how-to-be-a-heartbreaker.blogspot.com/
http://idzka.blogspot.com/



Pytania dla blogowiczów :
1. Co zmotywowało Cię do pisania bloga?
2. Jakimi wartościami kierujesz się w życiu?
3. Jakie jest Twoje ulubione zajęcie?
4. O czym marzysz, czego najmocniej pragniesz?
5. Co cenisz w sobie najbardziej?
6. Jaką rzecz zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę?
7. Co planujesz robić w przyszłości?
8. Jaki jest Twój ulubiony film? Dlaczego ten?
9. Co doceniasz w przyjaciołach najbardziej?
10. Skąd czerpiesz pomysły?
11. Co Ci się najbardziej podoba w blogach, które czytasz?




wtorek, 19 lutego 2013

4, Prawda


Udało mi się znaleźć trochę wolnego czasu :) Tak, więc biorę się do pisania. Miłego czytania życze ;)


PRAWDA



- Ciszej - wymamrotałam, siadając. Czerwonowłosy chłopak podszedł bliżej i zajął miejsce obok.
- Długa byłaś nieprzytomna, jakieś siedemnaście godzin - powiedział patrząc na ścianę.
- O cholercia... Masz może aspirynę? - uśmiechnęłam się, choć wcale nie było mi do śmiechu. Czerwonowłosy zaśmiał się.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam chłopaka, gdy nie doczekałam się odpowiedzi na poprzednie pytanie.
- W.... To nie wiesz? - szczerze się zaskoczył, aż dziwne.
- No, nie.. Inaczej bym nie pytała się ciebie - mruknęłam.
- Kto inny ci to wytłumaczy - odparł i wstał.
- Ej! Ale o co tu chodzi?! - krzyknęłam i szarpnęłam go za rękę, by jeszcze nie odchodził.
- Ubieraj się - warknął i wyszarpnął się. Spojrzałam zdezorientowana. No tak... Byłam w samej bieliźnie. Jasny gwint! Co tu się działo?! Pod nogami łóżka leżały moje spodnie i top, szybko nałożyłam na siebie ciuchy. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie. Stanęłam na korytarzu. Wyglądał na bardzo długi. Ciemność rozlewała się na całe przejście.
- Chodź - mruknął i ruszył przed siebie. Same drzwi, wszystkie wyglądały tak samo, ciemno czerwone.
- Dokąd idziemy? - spytałam po dłuższej chwili milczenia. Ciekawość mnie zżerała, niestety.
- Do kogoś, kto ci to wszystko wyjaśni - odparł i przyspieszył. Szłam za nim w milczeniu. Chłopak najwyraźniej nie był rozmowny, albo może to moje towarzystwo go męczyło. Mniejsza z tym. Po prostu miałam dość. Skoro on nie chciał, to ja się starać nie będę. A co!?
- Długo łazimy po tym korytarzu? - mruknęłam, gdy po raz setny, jak nie lepiej, miałam wrażenie, że tu już byłam.
- A co? Nie podoba się spacerek ze mną? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Jakbyś mi co nieco powiedział, byłoby o wiele lepiej - mruknęłam. Czerwonowłosy popatrzył na mnie jak na wariatkę i otworzył mi drzwi.
- Do przodu - mruknął. Posłusznie weszłam do pomieszczenia. Było większe niż pokój, w którym się obudziłam, jednak równie ciemne i tajemnicze, takie mroczne. Po lewej stronie od drzwi znajdowało się biurko  ze stertą jakichś papierów, natomiast po prawej drzwi i szafka z książkami.
- Shon - odezwał się czerwono włosy stojąc w drzawiach. Dopiero teraz go zauważyłam. Siedział na fotelu obok półek przy biurku.
- Możesz wyjść - mruknął, na co czerwono włosy skinął głową i wyszedł. Wpatrywałam się w blondyna jak zaklęta. Miałam tyle pytań, żadnej opdowiedzi. I co więcej, on dotychczas nie był chętny do zdradzenia mi czegokolwiek.
- Pytaj - mruknął i podszedł do mnie. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy, a w pokoju zrobiło się duszno.
- Emmmn, no więc - jąkałam się jak kretynka. Nie mogłam wydusić z siebie czegoś sensowenego.
- Rozumiem, że wszystko wiesz - uśmiechnął się złośliwie. Odwróciłam wzrok i powróciłam na ziemię.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam, patrząc na swoje adidasy.
- W bezpiecznym miejscu - odparł spokojnie.
- Znaczy się gdzie? - dopytywałam. No chyba miałam prawo wiedzieć, racja?
- Nie mogę zdradzić szczegółów.
- Dlaczego? - ach ta ciekawosć robił swoje.
- Ponieważ nie należysz do gangu - uśmiechnął się. Gang? No nieźle się wpakowałam, jeśli przeżyję, to brat mnie zabije...
- Kim był ten człowiek... - wzdrygnęłam się na samą myśl, o tym co zaszło przed moją nieudaną ucieczką od blondyna.
- To Mason, członek wrogiego gangu. Jego zadaniem było zlikwidowanie ciebie, ale my znaleźliśmy lepsze zastosowanie - powiedział.
- Wytłumacz, proszę - niewiele z tego rozumiałam. Chłopak zaśmiał się.
- Wiesz, kim jest Felix Kawasaki? - zagadnął z innej beczki.
- To mój brat - odparłam najspokojniej na świecie, choć serce waliłlo mi jak oszalałe.
- Widzę, że ty totalnie nic nie wiesz - westchnął i wziął mnie delikatnie za rękę, zaprowadził przez drzwi do drugiego pokoju. Wyglądał jak poprzedni, tylko w tym na wprost drzwi było łóżko, a zamiast fotela stała kanapa. Blondyn usiadł na niej i pociągnął mnie za sobą. Odsunęłam się od niego. Zrobiłam to automatycznie, nie widziałam dokładnie czemu.
- Nie bój się - zaśmiał się cicho.
- Nie boję... Powiesz mi o co tu chodzi? - poprosiłam.
- Powiem, ale ty później odpowiesz na moje pytanie - uśmiechnął się tajemniczo.
- Zgoda - powiedziałam, po chwili wachania.
- Twój brat to przywódca wrogiego nam gangu. Jego ludzie wkurzali się, że za dużo spędza z tobą czasu, to też wpadli, że jeden z nich cię zabije. Padło na jednookiego, obserwował cię przez kilka dni, a tamtego zaatakował. Gdyby nie ja, to byłabyś martwa - zakończył, a ja dalej milaczałam. Przecież to głupie, nie mogłoby tak być.
- Ten czerwono włosy chłopak, to była wtyka, prawda? - zapytałam.
- Zgadza się - chłopak przeniósł swój wzrok na drzwi, ale po chwili znów spojrzał na mnie.
- Dlaczego mnie uratowałeś? - to już od dłuższego czasu mnie dręczyło.
- Może mi się podobasz- uśmiechnął się zawadiacko.
- Ha ha... A tak na poważnie?
- Sama pomyśl... Jesteś jego ukochaną siostrzyczką, dzięki tobie możemy zakończyć wszystkie spory.
- Spory? O co? - dopytałam.
- O teren, interesy... Nie wiesz jak to wyglada w gangach? - on się ze mnie normalnie naśmiewał...
- Nigdy nie należałam... To, no nie... - zakończyłam, kłopocąc się.
- No cóż. To wszystko, czy chcesz wiedzieć coś jeszcze? - murknął.
- Gdybym nie była siostrą Felixa, to byś mnie uratował? - spytałam. Chłopak chwilę zwlekał z odpowiedzią.
- Tak - powiedział, a jego oczy wypełniły się rozbawieniem. Nie takiej odpowiedzi się spodziwałam, ale on o tym musiał wiedzieć.
- No dobra, to teraz ty, zgodnie z umową - powiedziałam niechętnie. Blondyn uśmiechnął się.
- Nie umiesz pływać, prawda? - padło z jego ust. O ho ho! No nie wierzę, że on serio to chce usłyszeć... Chociaż, widać, że lubi się znęcać nad innymi.
- Prawda - mruknęłam cicho, ledwo słyszalnie.
- Boisz się mnie? - zapytał i przybliżył się. Ostatnimi resztkami silnej woli zmusiłam się, by nie wykonać żadnego ruchu.
- Miało być jedno pytanie - warknęłam.
- Czyli tak - w jego czarnych oczach pojawił się błysk.
- Wcale, że nie - odpowiedziałam spokojnie, wstając z kanapy. Chłopak szybko podniósł się i złapał za nadgarstki, tak jak ostatnim razem, tylko teraz był delikatniejszy. Serce waliło mi jak oszalałe. Blondyn zbliżył twarz do mojej. Spróbowałam się wyrwać, ale nie udało mi się. Jego buzię od mojej dzieliło kilka milimetrów.
- Shon - mruknęłam, próbując jakoś go odepchnąć.
- Boisz się - stwierdził i popatrzył mi w oczy. Szybko odwróciłam wzrok.
- To... - zaczęłam.
- Przyznaj się - zażądał. Delikatnie ujął chłodną dłonią moją brodę i skierował mą twarz w jego stronę. Spojrzałam w oczy, ale milczałam.
- Nie masz czego - szepnął, po czym delikatnie musnął usta moimi. Przez ciało przeszedł mnie dreszcz.
- Chcę wrócić do domu - poprosiłam.
- Jeszcze nie teraz - odpowiedział, po czym zwyczajnie się odwrócił i usiadł za biurkiem. I weź tu faceta zrozum.
- Shon? - zapytałam niepewnie.
- No mów - odezwał się po kilku minutowej ciszy.
- Czemu należysz do gangu?
- Jeśli chcesz być w jednym kawałku, nie pytaj nikogo o to - mruknął.
- Dlaczego?- no moja ciekawość nie zna czegos takiego jak limit, chyba.
- Ponieważ, nikt stąd nie lubi mówić o swojej przeszłości - odpowiedział.
- Dlaczego?
- Mai! - warknął - Siedź cicho - dodał. Znowu posłuchałam faceta, co robiło się nie do zniesienia i zaczęłam przeglądać  jego książki. Były to jakieś stare lektury, nic ciekawego.
- Skoro jesteś gangsterem, to dlaczego nie masz żadnej książki o broni, czy... No o tym, na czym tacy jak ty, powinni się znać? - zapytałam po pół godzinnym przeglądzie biblioteczki.
- Wyjdź - wysyczał. Był bardzo zdenerwowany. Opuściłam jego pokój, tak jak sobie życzył.

poniedziałek, 11 lutego 2013

3. Porwanie

Oj oj oj :D Nawet nie wiecie jak się cieszę, że ktoś to przeleciał wzrokiem i co więcej! Że komuś się spodobało :) Tak więc, hurrra! XD 

PORWANIE



- Co z tobą? - syknęłam wściekle. Tego było za dużo, nic nie rozumiałam... Po cholerę on w to gra... I to jeszcze ten blond debil kreuje tą grę, tworzy zasady... Bleh!
- Nie wiesz o co chodzi, prawda? - zapytał poważnie, choć widziałam cień uśmiechu na jego twarzy. Nie mówcie mi nawet, że ten idiota ma zamiar się ze mnie naśmiewać, bo tego to już mu chyba nie daruję.
- No, a wyglądam jakbym wiedziała? - odpyskowałam lekko zirytowanym tonem. Czarne oczy blondyna na nowo stały się chłodne.
- Nie - zaśmiał się krótko, by po chwili spoważnieć - Najlepiej, jakby ci to kto inny wyjaśnił - mruknął.
- Niby kto? - zapytałam niepewnie.
- Odpowiedzialna osoba - opowiedział. No jak on mnie irytował, tymi swoimi niekompletnymi odpowiedziami.
- Człowieku, mów żesz konkretnie co się dzieje - warknęłam, a chłopak spojrzał na mnie tym morderczym wzrokiem.
- Ale ty jesteś niedomyślna - powiedział tylko cicho.
- No weź... Mów - poprosiłam.
- Nie rozkazuj mi! - krzyknął, aż całe pół parku się na nas spojrzało, a ptaki szybko odfrunęły z drzewa najbliżej stojącego naszej ławki.
- To była prośba... Z resztą nie muszę z tobą rozmawiać.
- I vice versa - odparł spokojnie, ale nadal w jego głosie można było wyczuć lód. Nie mając ochoty z nim dłużej rozmawiać, wstałam i chciałam odejść, ale... Gdy tylko się zorientowałam, że chłopak również się podniósł z ławki, spojrzałam na niego pytająco.
- Co ty? - zagadnęłam.
- Oddaj mi mój t-shirt - powiedział z uśmiechem. Nie rozumiałam, z czego on tak się cieszył. Chwilę pogrzebałam w torbie i wyjęłam zniszczoną bluzkę.
- Masz - podałam mu materiał i odwróciłam się, by odjeść.
- No tego to już za dużo! - krzyknął. Nawet nie odwróciłam się tylko uśmiechnęłam i szłam dalej.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wydarł się, torując mi dalszą drogę.
- Nie zadziera się ze mną - powiedziałam hardo.
- Ze mną też nie - warknął. W tym momencie podjechał czarny van. Zatrzymał się niebezpiecznie blisko mnie. Drzwi samochodu otworzyły się i zostałam wepchnięta przez blondyna do auta.
- Co ty kurwa robisz?! - wydarłam się na chłopaka. Zaśmiał się widząc mój przestraszony wzrok.
- No przecież mówiłem ci, że nie odpuszczam - odpowiedział z uśmiechem, mimo to, jego oczy wyrażały chłód.
- Czego chcesz? - mruknęłam.
- Na początek się zamknij - powiedział i znowu posiadał tą niebezpieczną aurę.
- A potem? - igrałam z ogniem. Naprawdę chyba nie lubię swojego życia.
- Przestań pieprzyć! - krzyknął, gdy samochód ostro skręcił.
- Shon, mamy pościg - odezwał się kierowca. To był ten sam chłopak, co był u mnie w domu dzisiaj rano.
- Wiesz co robić - odparł spokojnie blondyn. Czerwonowłosy wyszczerzył się w dużym uśmiechu i wrócił do swojego zajęcia. Siedziała i już nic nie mówiłam. Nie chciałam, by na coś wpadł, żeby mnie ucieszyć. W każdym razie opracowałam plan ucieczki. Miałam wybiec z vana, wtedy kiedy się zatrzyma. Jednakże musiałam trochę poczekać z jego realizacją, ponieważ chłopak jechał jak wariat. Ani razu się nie zatrzymał, a szkoda. Jechaliśmy może kilka godzin, nawet nie wiem... Ale trwało to dość długo. W końcu zatrzymaliśmy się. Nie dbając o torbę, która walała się po samochodzie, wybiegłam z auta. Na swoje ogromne <nie>szczęście Shon mnie złapał.
- Chcesz żyć?! -wydarł mi się, prawie do ucha.
- Puszczaj - warknęłam.Chłopak popatrzył zdziwiony i zaśmiał się.
- Chyba cię pojebało, no chyba, że chcesz spaść z urwiska - nie wiedząc czemu, ale bawiło go to.
- Wydaje mi się to lepszym wyjściem, niż twoje towarzystwo - mruknęłam i dopiero teraz rozejrzałam się. Jeszcze kilka kroków i spadłabym do wody. Cholera! Ja pływać nie potrafię! Cofnęłam się kilka kroków. Chłopak znowu się zaśmiał.
- Co? Wody się boisz? - zapytał, a uśmiech z jego ust nie schodził. Natomiast oczy, były pełne chłodu, cały czas. Milczałam. No, przecież mu powiem, że woda to nie mój żywioł... A co jeśli rzeczywiście chciał mnie zabić?!
- Nie zabije cię - szepnął mi  na ucho i przyciągnął do siebie.
- Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałam.
- Przekonasz się - mruknął i pociągnął mnie w stronę jakiejś jaskini. Ciemno, zimno... Bleh! Ohydnie tam było, ale na farta trwało tylko minut. Ta cisza mnie przerażała. Każdy dźwięk wydawał się być podejrzany. Człowiek ma wrażenie, że coś się zaraz stanie, a tu lipa. Westchnęłam. Blondyn spojrzał na mnie karcąco.
- Dokąd mnie prowadzisz? - zapytałam z ciekawością i może drobnym strachem w głosie. Ale nie! Nie bałam się!
- Musiałbym cię utopić, gdybym ci powiedział - odparł z uśmiechem.
- Nie dałbyś rady - parsknęłam. Chłopak spojrzał kpiąco.
- A co? Nauczyłaś się pływać? - mruknął. Cholera!
- Ja zawsze umiałam - warknęłam i modliłam się w duchu, bym była wystarczającą dobrą kłamczuchą.
- Słabo kłamiesz - powiedział triumfalnie. Jasny gwint! Czy ten cholerny Shon... No nie! Nie znoszę typa! Jeszcze tego brakuje, żeby mi w myślach czytał... Dupek!
- Nie muszę - zawarczałam, ale to chyba nie było przekonujące, bo popatrzył się na mnie jak na skończoną idiotkę.
- Sprawdzimy kiedyś - uśmiechnął się. I w ten oto sposób, czeka mnie śmierć w męczarniach. To ja już wolałabym powiedzieć mu, że jestem nieśmiertelna i żadna broń palna nie jest w stanie mnie zabić. Przynajmniej nie byłoby źle. W końcu dostałabym tylko kulkę i koniec, a tak będę musiała się męczyć. Ech... Mam przejebane.
Zatrzymaliśmy się, al\bo raczej to on zatrzymał mnie... A dokładniej wpadłam na niego.
- Co? - zapytałam.
- Muszę... - nie dokończył. Straciłam przytomność Ciekawe dlaczego, nie?!
Obudziłam się w jakimś pokoju. Czerwone ściany, czarna podłoga i sufit. Leżałam na łóżku. Całkiem wygodne, szkoda tylko, że to nie był pokój! Przypominałam sobie co zaszło ostatnio. I... Ech, szkoda gadać, to musiał być jakiś cholerny sen... Paskudny koszmar.
Drzwi otworzyły się z hukiem.
- No nareszcie! - wykrzyknął z uśmiechem czerwonowłosy.


niedziela, 10 lutego 2013

2. Gość

Wiiitam :)
Zapraszam na kolejną część opowiadania :D

Gość


Dotarłam do mieszkania. Brata jeszcze nie było, co było dość dziwne, nie spieszyłam się z powrotem do domu. Rzuciłam plecak do pokoju i usiadłam przed komputerem. Chwilę posiedziałam na nudnych portalach  i nie chętnie odrobiłam lekcje. Nie, nie był kujonem, ale zależało mi, na jakiś tam dobrych ocenach.
Dochodziła godzina osiemnasta, a brata wciąż nie było, ale nie martwiłam się o niego. Żeby nie było, ale to on jest tym bardziej opiekuńczym. Przypomniałam sobie o koszulce tego drania. Włączyłam głośno muzykę i odeszłam od komputera. Z plecaka wyjęłam pomiętoloną  koszulkę blondyna. Przyjrzałam się jej uważnie, miał rację, materiał był bardzo miły. Aż szkoda będzie zniszczyć tę bluzkę. A niech wie, że ze mną się nie zadziera! Dureń jeden! Wrzuciłam bluzkę do umywalki, po czym nalałam trochę wody, sypnęłam odrobinkę proszku i dolałam wybielacza. Się zdziwi chłopak, na mej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
- A ty, aż tak bardzo się cieszysz, że bluzkę upaprałaś? - zapytał z za pleców chłopak.
- Bardzo śmieszne - odpowiedziałam, po czym odwróciłam się i chlapnęłam brata wodą.
- Ej, ej - zaśmiał się. Wróciłam do swojej poprzedniej czynności. W tej chwili, żałowałam, że nie miałam żadnego różowego ciucha, naprawdę. Aż przykre, było to, że nie będzie różowiutkich plam na tej bluzeczce. No, ale cóż... Skończyłam robotę, rozwiesiłam bluzkę, mam nadzieję, że efekt będzie jeszcze lepszy niż teraz. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu, gdzie siedział Felix.
- Załatwiłeś? - spytałam, siadając na wielkiej kanapie i podebrałam mu popcornu z miski.
- Tak. Zajęło mi to trochę więcej czasu, niż myślałem - mruknął, ale mimo to uśmiechnął się.
- Emmmn, nie chcę narzekać, czy coś, ale... - w kieszeni poczułam wibrację.
- Ale co? - zapytał zdziwiony.
- Masz krew - mruknęłam i wyszłam z pokoju odczytując smsa. Jakimś cudem mój numer zdobyła Jasmin. Szybko jej odpisałam. Dziewczyna proponowała mi spotkanie w kawiarence, jednakże nie miałam ochoty nigdzie wyłazić. Znowu zasiadłam przed komputerem i włączyłam jakiś film akcji. Po skończeniu drobnego seansu wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Miałam okropny sen. Nie, wróć... To było koszmar. Mianowicie biłam się z Shonem... Co było chore! Nigdy nie dopuściłabym do takiej sytuacji, ale na szczęście to tylko głupi sen...
Westchnęłam siadając na łóżku. Dochodziła godzina szósta. Słyszałam jak Felix krząta się po mieszkaniu. Nie miałam najmniejszej ochoty się podnosić, ale usłyszałam jak tłucze się jakieś naczynie, a potem po raz drugi. Zaniepokojona kolejnym hałasem, wstałam z wyra i zawędrowałam do kuchni. Brat szarpał się z jakimś chłopakiem.
- No tego to już za wiele! - wykrzyknęłam. Obaj spojrzeli na mnie zdziwieni. Czerwonowłosy wysoki chłopak odsunął się od brata. Przeleciał mnie swymi szarymi oczami. No tak! Pomijając fakt, że miałam na sobie różowy zegarek, to stałam w samej bieliźnie. Na swoje <nie>szczęście, założyłam czarne stringi i czerwony biustonosz z kokardką.
- No, no... Niezłą masz siostrę - zaśmiał się chłopak, na co ja zaczerwieniłam się. Teraz moje policzki były koloru włosów gościa.
- Och zamknij się - warknęłam, czując jak gorąco zrobiło się w pokoju. Szybko się odwróciłam - Bądźcie grzeczni - dodałam, nim wróciłam do pokoju. Szybko się ubrałam w długie dżinsy, czerwony top i czarne adidasy. Na ramiona  narzuciłam czarną skórę. Do dużej czarnej torby spakowałam zeszyty.
Wiecie czemu kochałam tą kurtkę? Za kieszenie między innymi.  Do jednej z nich wrzuciłam mały portfel, zaś do drugiej klucze.
- Braaaacie - jęknęłam, widząc cały ten bałagan w kuchni.
- No co? - zapytał z niewinnym uśmiechem.
- Nienawidzę cie...
- Oj, dobra, dobra.... Posprzątam - zrobił naburmuszoną minę dziecka. Zaśmiałam się cicho, zawsze mnie
tym rozwalał. No, wyobraźcie sobie napakowanego koksa z tatuażami z miną naburmuszonego bachora.
Chwila, moment... TATUAŻE?!
- Kiedy? - spojrzałam na jego ręce. Całę były poryte tymi czarnymi rysunkami.
- Niedawno -uśmiechnął się.
- Idioto! .... Ja też chcę! - wydarłam się na cały głos. Felix zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie powiem ci nawet gdzie - mruknął i pokazał mi język.
- Ja tobie też nie - warknęłam.
- Oj mała... Zobaczymy - przytulił mnie.
- Oj duży, podrzucisz mnie? - zapytałam.
- Nie, dzisiaj nie mogę - odpowiedział. Po czym westchnęłam.
- No dobra, to do wieczorka - mruknęłam. Dzisiaj miałam strasznie dużo zajęć. A i tak było już po dziesiątej, co oznaczało, że mam półtorej godziny na dotarcie do szkoły.
Szybko wskoczyłam do łazienki i aż pisnęłam z radości widząc koszulę blondyna. Czarna, nie... Wyblakła, miejscami aż biała. Uśmiechnęłam się i wrzuciłam do torby t-shirt, po czym wyszłam z mieszkania. Spokojnie kierowałam się w stronę szkoły, gdy niespodziewanie blondyn złapał mnie za rękę i zaciągnął w jakąś uliczkę między jednym sklepem a drugim.
- Co ty? - zapytałam próbując wyszarpnąć się chłopakowi.
- Zamknij się - zagrzmiał. Spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami pełnymi złości, lodu.
-Shon! -jęknęłam.
- Skąd ... - nie dokończył. Podszedł do nas jakiś chłopak. Wysoki, chudy o kasztanowych włosach, na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Nie widziałam jego oczu.
- No, no... Czyżbyś chciał mi przeszkodzić? - zacharczał mężczyzna. Kierował swe słowa do blondyna.
- Wiesz kim jestem? - zapytał Shon.
- A ty wiesz kim ja? Głupi gówniarzu nie pakuj się w nie swoje sprawy. Oddaj dziewczynę - miał niski głos, taki złowrogi. Chłopak mocniej mnie ścisnął.
- Uważaj na słowa to raz... A dwa, weź ją sobie - mimo tych słów,  nie puścił mnie. Mężczyzna zdjął okulary. Nie miał jednego oka. Patrzyłam na niego przerażona, chwilę potem Shon mnie popchnął w kąt. Jednooki wyjął sztylet, to samo zrobił nastolatek. Młody był szybszy, pierwszy zadał cios, wbijając nóż w żebra napastnika. Zadał mu jeszcze kilka płytszych ran, sam ponosząc jedną szramę na ramieniu. Tym razem miał na sobie czarną koszulkę bez rękawów, dzięki czemu nie mógł narzekać na ciuchy. Cóż za ulga - tak, sarkazm.
Shon zadał jeszcze jeden cios, przejechał ostrzem po szyi mężczyzny.
- Przekaż szefowi, że nic z tego - zawarczał blondyn. Spojrzał na mnie. Stałam przestraszona w rogu szukając drogi ucieczki. Podszedł do mnie i załapał za nadgarstek.
- Nie zabije cię - powiedział tylko, po czym ruszył ze mną w stronę ulicy. W zasadzie to byłam przez niego ciągnięta, gdy ocknęłam się z szoku, z całej siły uderzyłam go w ramię.
- Puszczaj! Zabiłeś go! Ty kretynie! - krzyczałam na blondyna. Już miałam mu zadać kolejny cios w ramię, gdy złapał moją pięść.
- Nie zabiłem go idiotko. Jeśli chcesz żyć, to się zamknij - warknął i znowu zaczął mnie ciągnąć. Próbowałam wyszarpnąć się z jego uścisku, ale na marne.
- Puść - powiedziałam jękliwie.
- Nie rozkazuj mi... - po mimo tych słów puścił mnie. Rzuciłam się biegiem. Chciałam być jak najdalej od niego. W końcu chyba tylko on mógł wiedzieć, co mu do głowy jeszcze wpadnie. Gdy zaczęłam biec, usłyszałam tylko śmiech. Przebiegłam chyba całą ulicę. Zwolniłam dopiero wtedy, gdy wiedziałam, że jestem sama, bez niego, że już mi nie grozi jego towarzystwo. Szybkim krokiem weszłam do parku, usiadłam na ławce na wprost fontanny. Po chwili ktoś się dosiadł, tak jak ja dyszał. Spojrzałam w jego stronę.
- No chyba nie myślałaś, że odpuszczę? - uśmiechnął się perfidnie. Milczałam, chciałam odejść, jak najnormalniejszy człowiek, ale nim zdążyłam się ruszyć, on mnie przytrzymał ręką...

sobota, 9 lutego 2013

1.(2) Słodkie kłopoty

Tak więc rozdział pierwszy ;)
UWAGA! Żeby nie było żadnych "ale" czytacie to na własną odpowiedzialność. Mogą być sceny brutalne, erotyczne itp. Również opowiadanie może zawierać brzydkie słowa. Nie mam zamiaru się ograniczać w tej historii. Tak wiec, piszę ;)


Słodkie kłopoty


Obudziłam się w wygodnym łóżku, był to ulubiony mebel w mieszkaniu. Leżałam z zamkniętymi oczami przedłużając chwilę wstania z łóżka. Nie miałam najmniejszej ochoty na pakowanie się w kłopoty przez tego durnia. No, niech tylko spróbuje przynieść mi tą koszulkę i próbuje wcisnąć, to normalnie... Muszę się chyba zapisać na jakąś siłownię, albo sztuki walki, albo chociaż ćwiczyć kondycje. Że też faceci są silniejsi, a tak miło byłoby go zdzielić.
- Mai. Spóźnisz się - kołdra została mi zabrana.
- Felix! Oddawaj to! - warknęłam na starszego brata.
- Chyba cię coś boli - pokazał mi język. Wysoki umięśniony chłopak upuścił kołdrę pod swoje nogi. Patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami.
- Gapisz się, jakbyś po raz pierwszy mnie w bieliźnie widział - warknęłam wstając.
- Ty siostra, ale ty coś z facetami już kręcisz? - zagadnął brunet. Ach, ta jego bezpośredniość.
- A ty ćpasz? Po za tym jestem młodsza tylko o 5 lat, więc żadne już - dodałam.
- Do szkoły się zbieraj. Co chcesz na śniadanie? - jak zwykle kochany i opiekuńczy.
- Zrób mi kanapkę, proszę - uśmiechnęłam się, a chłopak wyszedł z pokoju z cichym mruknięciem:Ok.
Podniosłam kołdrę z podłogi i niedbale rzuciłam na łóżko, po czym weszłam do łazienki. Szybki prysznic, wysuszenie i rozczesanie długich włosów, umycie zębów, nałożenie tuszu na rzęsy, a na usta pomadki ochronnej, kolejno ubrałam się w rurki i szary obcisły t-shirt, a do tego czarne adidasy. Byłam gotowa.
Do czarnego plecaka wrzuciłam kilka zeszytów, piórnik i portfel. Wyszłam z małego pokoju i zawędrowałam do kuchni.
- Smacznego - brat położył na stole mały talerzyk z kanapką z żółtym serkiem, a obok postawił kubek ciepłej kawy.
- Dziękuję, jesteś najlepszy - uśmiechnęłam się, po czym zabrałam za śniadanie.
- Wiem - wyszczerzył się w wielkim uśmiechu.
- Podwieziesz mnie? - poprosiłam spoglądając na różowy zegarek.
- Tak, ale załóż kurtkę, dzisiaj ma być chłodno - dodał.
- Dobrze, dobrze - mruknęłam. Szybko dokończyłam posiłek i pozmywałam po sobie. Brat czekał już na dole, szybko więc narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i wyszłam z mieszkania. Momentalnie zamknęłam drzwi i zbiegłam do rodzeństwa. Stał na parkingu, przy świetnym czerwonym motorze Kawasaki.
- To słodkie, że masz taką samą maszynę, jak nazwisko - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce.
- Kask - upomniał mnie. Zawsze to robił, bo sama nigdy o tym nie pamiętałam. Podał mi taki fajny, czarny z czerwonym sercem. Założyłam go, po czym złapałam mocno brata i ruszyliśmy. Mknęliśmy przez miasto z ogromną prędkością. Niesamowite uczucie, aż szkoda było dojeżdżać do szkoły.
- Ej, mała... Dzisiaj wrócisz sama. Wiesz, mam sprawę do załatwienia - powiedział Felix, gdy zatrzymaliśmy się pod szkołą.
- W porządku- odpowiedziałam i ruszyłam do jakże lubianego przeze mnie budynku. Tak, to sarkazm.. Nie znosiłam tej szkoły, tak samo jak ludzi chodzących do niej.
Na płotku, który bieg wokół całego terenu należącego do budy siedział blondyn. Tak, ten strrrasznie niebezpieczny, którego powinnam unikać, najlepiej szerokim łukiem. Ale jakoś się go nie bałam.
-Ej! - wrzasnął za mną, lecz zignorowałam go. Podbiegł i mocno szarpnął za ramię w tył. Spojrzałam na niego nieźle zdziwiona. Akurat tego się nie spodziewałam. Patrzyłam na niego swymi zielonymi oczami. Wcale nie wydawał się taki zły. Miał delikatne rysy twarzy, ale... One zniknęły, nałożył maskę hmmn, zabójcy.
- Przyniosłem ci koszulkę, jak informowałem cię o tym wczoraj - wcisnął mi w rękę czarny materiał - Upierz, tylko ręcznie - dodał po chwili.
- Zabieraj tą szmatę, nie będę tobie nic prała, szukaj sobie gdzie indziej służącej - warknęłam i rzuciłam t-shirt w jego stronę. Szybko ją złapał.
- To nie szmata! To najwyższej jakości ciuch, nie to, co twoje fatałaszki. Głupia baba. Zrobisz co ci każe i kiedy każe - warknął, a do plecaka wcisnął bluzkę. Wpadłam na pewien pomysł.
- Aż się zdziwisz - chciałam odejść, ale wpadłam na jednego z jego kolegów. Zabolało, bo zrobiłam to ze sporą siłą.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał wysoki szatyn.
- Przepuść mnie - warknęłam. Byłam odważna, to też mój głos przybrał wrogi ton.
- Nie - odparł spokojnie i odwrócił mnie w stronę blondyna.
- Szkoda, że jesteś tylko dziewczyną, normalnie, gdybyś była facetem, był cię skopał... A tak... Jake zostawmy ją.. Tak jak jest -uśmiechnął się tajemniczo do towarzysza. On coś knuł, ja to wiem. Coś było nie tak. Spojrzałam na bruneta, on również się wyszczerzył i po prostu mnie przepuścił. Szybkim krokiem weszłam do szkoły. Lekcje zaczęły się parę minut temu, a nauczyciel od historii, nie lubił spóźnień... Dobra, powiem wprost, nienawidzi mnie i  to ze wzajemnością. Jestem dość słaba z historii.
Na szczęście zdążyłam przed nauczycielem. W ostatniej chwili, bo dosłownie, gdy tylko zajęłam swoje miejsce i wyjęłam piórnik z zeszytem, wszedł profesor. Oczywiście lekcje rozpoczął kartkówką, jakże by inaczej. Kolejna jedynka murowana. Nienawidzę tej szkoły!
Lekcja pełna męczarni dobiegła do końca. Kolejne nudne lekcje. Na długiej przerwie spotkałam Jasmin. Ach, ta różowa barbie.
- Cześć - przywitała mnie z uśmiechem.
- No hej - odparłam niezbyt entuzjastycznie.
- Co, już cię dopadł? - spytała. W odpowiedzi spojrzałam na nią zaskoczona - Shon zawsze dotrzymuje słowa, a tobie powiedział, że przyniesie koszulkę do wyprania.
- A... Wepchnął mi ją do plecaka. Ale skoro tak nalegał, to mu wypiorę - powiedziałam hardo.
- Co? Naprawdę? Myślałam, że będziesz się z nim kłócić. Nie wydajesz się być tchórzem.
-  Nie jestem... Wypiorę tę szmatę i ozdobię przy okazji. Taki tam, mały wypadek.
- Uważaj na siebie. On naprawdę jest niebezpieczny - poradziła. Zignorowałam poradę blondynki, nie będę nikomu usługiwać, choćby miał mi grozić do skończenia szkoły.
Wzruszyłam ramionami i odeszłam. Po zakupieniu ciepłej kawy, znów wpadłam na... NIEGO! Ten facet się uwziął chyba na mnie. Spojrzał wściekły na koszulkę. Miał na sobie t-shirt, znów czarny, tylko ten miał nadruk. Duży wąż oplatał broń. Byłą oblana ciepłym napojem.
- Ty! - wydarł się, po czym złapał mnie mocno za nadgarstek i wyprowadził ze stołówki. Jego uścisk był jeszcze mocniejszy niż wczoraj,ale coś czułam, że to nie koniec jego siły. Wepchnął mnie do łazienki, przez nikogo "odwiedzanej", no chyba, że takich ciemnych typów jak on, nie można do tej grupy zaliczyć. Tym razem byłam tylko ja i on. Kumple zostali na straży.
- Czy ty kurwa, nie umiesz chodzić?! Masz oczy to patrz jak łazisz! - był zły, znowu z jego oczu bił chłód i wściekłość. Tworzył wokół siebie aurę jakiegoś psychopatycznego mordercy.
- To ty tak chodzisz - warknęłam.
- Głupia! Myślisz, że możesz mnie tak prowokować?! Że cię nie uderzę, bo jesteś dziewczyną?! - krzyczał, po czym znowu mocno złapał mnie za ręce.
- Odwal się! - wykrzyknęłam, próbując się wyrwać, ale nie dałam rady. Byłam słaba, słabsza niż on. Chłopak mocniej mnie ścisnął, aż łzy pojawiły mi się w oczach. Niebezpiecznie się zbliżył.
- Przeproś mnie - warknął mi do ucha. Milczałam, nie chciałam mu dać satysfakcji, nie mogłam... Przywarł mnie do ściany, dalej trzymając ręce w uścisku.
- Czekam - znowu zawarczał mi do ucha, jego ciepłe powietrze oplotło moją szyję, mimo bijącego chłodu od chłopaka.
- Nie - wymamrotałam cicho. Na chwilę przyciągnął mnie do siebie, po czym mocno pchnął, ale nie puścił. Uderzyłam twardo plecami o ścianę, aż na chwilę brakło mi oddechu.
- Rób co ci każę. Przeproś - syknął wściekle. Nie chciałam, na prawdę nie chciałam, ale spojrzałam w jego czarne oczy i...
- Przepraszam - wymamrotałam. Shon uśmiechnął się triumfalnie.
- Tego się trzymaj - szepnął mi na ucho i odszedł. Wygrał... Czemu się poddałam?! Czemu? Przecież to tylko zwykły, kolejny dupek, którego nie mogę się bać. Po prostu nie mogę!
Dopiero po dzwonku na lekcje opuściłam łazienkę. Kilka kolejnych nudnych lekcji i dźwięk kończący me zajęcia. Już miałam nadzieję, że Felix przyjedzie po mnie tym swoim czerwonym motocyklem i szybko zawiezie mnie do domu, ale po paru minutach przypomniałam sobie, że mam wracać dzisiaj sama. Przechodząc koło murku, wrogo spojrzałam na Shon'a i jego bandę. W najlepsze uśmiechał się do mnie. Dalej był zadowolony z tego, że mnie złamał, że  przegrałam. Założyłam słuchawki i poszłam do domu. Cały czas czułam, jakby ktoś mnie śledził, jakbym była obserwowana...

1. Porlog

Taaaki tam prolog ;) Możliwe, że jeszcze pierwszy rozdział pojawi się dzisiaj, ale to się zobaczy ;) 
Mam nadzieję, że się spodoba. Miłego czytania ;)


PROLOG



Dziewczyna o jasnych brąz włosach siedziała w dusznej sali wpatrując się w okno. Wszystko było ciekawsze niż nudna lekcja chemii, z której nigdy za wiele nie wynosiła. Słońce odbijało się od jej bladych rąk. Uczennica nowojorskiego liceum była ubrana w długie jasne dżinsy, czarny top i szare trampki.
Zabrzmiał dzwonek, po którym szybko wrzuciła czekoladowy piórnik i tego samego koloru zeszyt do dużej czarnej skórzanej torby. Włożyła różowe słuchawki do uszu i puściła rockową muzykę. Skierowała się w stronę stołówki, gdzie kupiła zimną colę. Odchodząc do lady z już odkręconą butelką wpadła na jakiegoś chłopaka i przypadkowo wylała odrobinę napoju na t-shirt ucznia.
- Co jest?! - wykrzyknął wściekle i szarpnął słuchawki sprawczyni tego całego wypadku.
- Przepraszam - mruknęła zielonooka, chcąc ponownie włożyć słuchawki.
- Uważaj idiotko! - wydarł się po raz drugi. Wysoki blondyn spojrzał na nastolatkę spode łba. Jego czarne oczy były pełne lodu, chłodu i złości, którą ledwo powstrzymywał. Ale nie tylko jemu krew zawrzała, dziewczyna również miała ochotę na niego warknąć, mimo to westchnęła, chciała go wyminąć, gdy ten mocno złapał ją za rękę.
- Puść mnie - powiedziała stanowczo i szarpnęła się jak najmocniej tylko mogła, ale nie osiągnęła zamierzonego celu. On trzymał jej rękę w żelaznym uścisku.
- Jutro wypierzesz mi tę koszulkę - warknął. Dziewczyna zaczęła się śmiać. To było przecież niedorzeczne.
- Chyba sobie kpisz - mruknęła - To był tylko drobny wypadek - dodała szybko.
- Uważaj z kim zadzierasz gówniaro - wypalił przez zaciśnięte ze złości zęby. W tym momencie nastolatka przyjrzała się dokładniej chłopakowi. Nie zmieniło jednak to faktu, że nie miała żadnego pojęcia kim on jest.
- O tu jesteś! - usłyszała, po czym się odwróciła. Jakaś dziewczyna złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą.
- Kim ty jesteś? - spytała patrząc w błękitne oczy blondynki.
- Twoim wybawcą - powiedziała. Zielonooka spojrzała na dziewczynę. Jak ona mogła być jej wybawcą skoro miała jakiś metr sześćdziesiąt, była ubrana w różową miniówkę i koszulkę tego koloru , na nogach miała długie ciemno-różowe szpilki.
- Nie obraź się, ale nie wyglądasz na niebezpieczną - powiedziała blada jak trup nastolatka.
- Po prostu lubię różowy. I jestem niebezpieczna, mam czarny pas karate - wyszczerzyła swe białe zęby w uśmiechu - Jestem Jasmin West. A ty? - spytała blondynka.
- Mai Kawasaki - uścisnęły sobie dłonie.
- Miło mi cię poznać, choć wolałabym inne okoliczności - odezwała się po chwili błękitnooka.
- Kim on był? - zapytała.
- Nie do końca wiadomo. Może diler, jakiś gangster... W każdym razie jest bardzo niebezpieczny i dam ci radę, bo widać, że jesteś ewidentnie nowa, trzymaj się od niego i znajomych tego typa jak najdalej. Dla własnego bezpieczeństwa - powiedziała, po czym rozległ się odgłos informujący że rozpoczęła się lekcja. Blondynka zniknęła koleżance z oczu.

piątek, 8 lutego 2013

Takie tam gadanko :D

Heeeej :D

Z powodu mega dobrego humoru, pomysłu i... A tak... i ferii! :D Rozpoczynam prowadzenie tego bloga.
Będę pisać tutaj opowiadanie, gdzie główną bohaterką będzie uczennica liceum, o taaaak! XD Ale... Szczegółów zdradzać nie będę i pewnego stereotypu : "Kobieta zmienną jest" i po prostu nie chcę teraz czegoś obiecać, a później nie dotrzymać danego słowa...

Co do notek, postaram się dodawać je raz w tygodniu, ale zależy od tego ile będę miała czasu i czy będzie wena. Tak, więc informuje o tym, w końcu uczyć się trzeba XD

Wiecie, muszę przyznać, że pisanie takich notek kompletnie mi nie wychodzi, tak jestem kiepska w wstępach... Pewnie reszta też nie jet jakaś fantastyczna... No cóż, będę próbować ;)

W każdym razie, zaraz zabieram się za pierwszą część :D Mam nadzieję cichą, że się spodoba ;)

P.S
Prawdopodobnie jutro się pojawi :D