czwartek, 8 sierpnia 2013

27, Rozdział dwudziesty-siódmy

Hej ;)
Dzisiaj troszkę wcześnie, bo musiałam wstać o 8. God why?! Ano trudno, jeden dzień da radę.
W każdym bądź razie, mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Enjoy!

Rozdział dwudziesty-siódmy


- D-dziecko? I mówisz mi to, po tym jak się kochaliśmy? - naskoczyłam na chłopaka. Blondyn milczał. Patrzyłam na niego przerażonym wzrokiem. Byłam zła. Wykorzystał mnie.
- Shon... Właśnie w bardzo dobitny sposób, uświadomiłeś mi, że nic tak naprawdę o tobie nie wiem - powiedziałam ze łzami w oczach. Przez myśl przeszło mi, że skoro tak naprawdę go nie znam, to może nie darzę go tak silnym uczuciem, jakim jest miłość, a zwyczajnym zauroczeniem. Chłopak delikatnie chwycił mnie za ramię i chciał przyciągnąć w swoją stronę.
- Nie - wyrwałam mu się i wstałam. Shon pokręcił głową i podniósł się. Objął mnie swymi umięśnionymi ramionami, położyłam swe dłonie na jego klatce.
- Mai, ja musiałem się nim zaopiekować - powiedział, po chwili ciszy. Czułam jak jego wszystkie mięśnie są naprężone.
- Czy jest jeszcze coś, co powinnam wiedzieć? Coś tak ważnego jak dziecko? - zapytałam trzęsącym się głosem. Nie tylko się bałam, ale byłam też zła.
- Nic takiego chyba już nie ma - odparł twardo.
- Chcę wrócić do domu - zapowiedziałam cicho.
- Tutaj jest twój dom. Mieliśmy zamieszkać razem - zaprzeczył, cały czas nie wypuszczając mnie z swych silnych ramion.
- Wtedy jeszcze myślałam, tylko o nas. Co twoje dziecko, by o tym pomyślało? Że sprowadzasz jakąś dziewczynę do domu, hm?
- Mai, dobrze wiesz, że cię kocham - powiedział tylko, po czym złożył na ustach namiętny pocałunek.
- Wracajmy - poprosiłam ponownie. W oczach chłopaka widziałam błysk złości. Nigdy nie chciałam, by był na mnie zły, ale tym razem musiałam tak postąpić. Nie mogłam mu ulec, musiałam zrobić to, co słuszne.
- Właściwie, wiesz Shon, zastanawia mnie jedno...
- Co? - mruknął.
- Gdybyśmy wzięli ślub, kiedy byś mi o tym powiedział? - zapytałam. Chyba zbiłam go z tropu.
- Improwizacja skarbie - odparł zawadiacko.

Ciężka ręka opadła na moją talię, wybudzając jednocześnie mnie ze snu.
- Co? - wymamrotałam nieprzytomnie.
- Nie chciałem cię obudzić - powiedział Shon i nakrył nas kołdrą. Wtuliłam się w tors chłopaka.
- Jesteś zła? - zapytał z wyraźną ciekawością.
- Nie tyle zła, co zagubiona - odpowiedziałam i spojrzałam w czarne oczy. Zawsze wywoływały to samo wrażenie. Można się było w nich zatracić.
- Po południu przyjadę z dzieciakiem. Spotkamy się w parku - zagadnął.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Tak. W końcu kiedyś będziesz jego matką - powiedział triumfalnie.
- O ile wcześniej nie zajmę dla siebie całego łóżka - mruknęłam pod nosem i zaczęliśmy się wygłupiać. Było nam to potrzebne, dla rozładowania całej tej stresującej, przynajmniej dla mnie, sytuacji.
Rano, gdy się obudziłam Shon'a już nie było. Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina jedenasta.
- Cholera! - mruknęłam pod nosem i zerwałam się z łóżka. Wzięłam szybki prysznic. Założyłam czarny top i jasne, powycierane, krótkie spodenki, a na stopy włożyłam czarne trampki. Popatrzyłam w lustro. Właściwie to nigdy nie ubierałam się kobieco, nigdy nie spotykałam się z dzieckiem mojego chłopaka. Nie miałam pojęcia, czy jest dobrze, czy nie. Przejechałam pomadką po ustach i wyleciałam z domu.
W parku czekał już na mnie Shon z małym chłopcem. Blondynek ubrany w ciemne spodenki i koszulkę z zespołem Metallica. Podeszłam bliżej, chłopiec popatrzył na mnie swymi dużym niebieskimi oczami.
- Kochanie, to jest Max - przedstawił mi Shon swojego dzieciaka. Uśmiechnęłam się do malca.
- Max, to jest twoja mamusia - powiedział do syna.
- Mamusia? - Max niezgrabnie powtórzył za Shon'em, który tylko kiwnął głową. Postanowiliśmy przejść się po parku. Nigdy nie sądziłam, że Shon, ten dupek i gangster, może być tak doskonałym ojcem. Można był zauważyć, że był wzorem dla malucha. Chłopiec próbował, być taki jak on. Shon usiadł na ławce, Max również zaczął się wdrapywać. Shon mnie objął, to i Max siadał mi na kolanach. Wszystko to wyglądało dość zabawnie.
- Chcę loda! - poprosił w pewnym momencie chłopiec.
- Jakiego?
- Tuskafkowego - oparł grzecznie z uśmiechem.
-Dobrze - uśmiechnęłam się - A ty Shon? - chłopak pokręcił głową. Pięć minut później, po zjedzeniu loda, chłopiec poszedł bawić się w piaskownicy z innymi dziećmi.
- Jak wrażenia? - spytał Shon, biorąc mnie za rękę.
- Max to przeuroczy chłopiec. Jest słodki - powiedziałam z uśmiechem przyglądając się dzieciakowi.
- Więc, mogłabyś zostać jego matką? - drążył temat.
- Może pewnego dnia - odparłam, patrząc w oczy blondyna - Co się stało z jego matką? - spytałam, po czym od razu zaczęłam żałować, że nie przemyślałam tego.
- Mai, bo tak naprawdę, to jego matka jest w więzieniu -przyznał.
- W więzieniu? - powtórzyłam, niczym ułomna. No, ale fakt faktem, że teraz już nic nie rozumiałam.
- Tak - mruknął.
- Lepiej chodźmy już. Zbiera się na porządny deszcz, a lepiej byście nie lecieli podczas burzy - powiedziałam. Chłopak przyznał mi rację. Shon zawołał Max'a, który chwilę potem wspinał się na ławkę.
- Max, ile ty właściwie masz lat? - zapytałam. Chłopiec policzył palce na rączce i pokazał mi cztery.
- No, no - odparłam z uśmiechem, podając mu małe autko, które wcześniej kupiłam. Chłopiec wziął zabawkę i grzecznie podziękował. Odprowadziłam kawałek Shon'a i Max'a. Na pożegnanie od malucha dostałam buziaka w policzek, przez co już do końca byłam nim oczarowana. Kolejno Shon namiętnie i mocno mnie pocałował.
- Zobaczymy się jutro - powiedział z zawadiackim uśmiechem. Wracając powolnie piechotą do domu złapała mnie burza. Gdy cudem dotarłam do mieszkania, byłam już cała przemoknięta.
- Zmokła kura - zaśmiał się Felix, rzucając mi ręcznik.
- To nie jest śmieszne - odparłam naburmuszona i pokazałam chłopakowi język.
- Oj siostra, siostra - zagadnął - Chcesz gorącej czekolady? - zapytał.
- Poproszę - odpowiedziałam z nikłym uśmiechem. Po wysuszeniu się, odebrałam kubek z ciepłym napojem od brata i zamknęłam się w pokoju. Nastąpił czas na przemyślenia. Shon ma dziecko. Ma dzieciaka z kobietą, która jet w więzieniu... Kurcze, a co jeśli ja tylko mu ją zastępuję, co jeśli tamta kobieta wyjdzie z więzienia i Shon do niej wróci? Czemu nie zapłacił za jej wolność? Przecież jest bogaty... Nic już z tego nie rozumiałam. A czym dłużej rozmyślałam o tej sprawie, tym gorsze scenariusze przychodziły mi do głowy.

wtorek, 6 sierpnia 2013

26, Rozdział dwudziesty-szósty

Hej ;)
Tak, wiec udało mi się dzisiaj skończyć rozdział. Wiem, miałam nie dodawać nic do końca wakcji, ale... Jak pisałam w poprzedniej notce nie dostałam pracy, a czasu wolnego trochę mam. To też postanowiłam dodać coś. I w ten oto sposób mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)
A, bo bym zapomniała... Postaram się odpowiadać na wszystkie komentarze i informować w nich, kiedy pojawi się następny rozdział :) Zaaaapraszam
Pozdrawiam słońca :*

Rozdział dwudziesty-szósty


Po parogodzinnej podróży samolotem, znaleźliśmy się na małej wysepce na środku morza.
- Shon, to jest wyspa... Mięliśmy jechać do ciebie - zagadnęłam z uśmiechem na ustach.
- No, prawie już jesteśmy. Kupiłem tą wyspę kilka lat temu - odparł spokojnie, delikatnie ciągnąc mnie za rękę, bym poszła za nim. Moje oczy zrobiły się nienaturalnie duże. Shon w odpowiedzi na mój chwilowy wygląd, tylko się zaśmiał. Wyspa nie była duża. Morze, plaża i dżungla. Chłopak zaciągnął mnie między drzewa. Miło było pobyć w cieniu, gdyż słońce nie miało dzisiaj litości.
-Shon, gdzie my idziemy? - zapytałam w końcu, gdy pół godziny 'zwiedzaliśmy' przyrodę posiadłości mego chłopaka.
- Do mnie, mówiłem ci już - mruknął od niechcenia.
- No, ale chodzimy po jakiejś dżungli.
- Dom znajduje się w samym centrum wyspy. To już niedaleko - dodał. W związku ze słowami chłopaka, już o nic nie pytałam. Nie chciałam być nachalna, ani ciekawska. Godzinkę, może półtorej po krótkiej wymianie zdań znaleźliśmy się przed ogromnym budynkiem.
- To mój dom - powiedział stając za mną i obejmując mnie od tyłu. Odruchowo położyłam swe dłonie na jego.
- To ma być dom? - zapytałam - To raczej jest... Tu mogłoby zamieszkać kilka rodzin - zaśmiałam się cicho. Posiadłość Shon'a była ogromna, miała 4 piętra, wszystko było w ciemnych barwach.
- To nic, nie widziałaś jeszcze środka. Mamy basen kryty i niekryty, siłownie, kilka sypialni, bilard... Ogólnie fajna chata - zapowiedział skromnie - Chcesz wejść do środka, czy może wolisz posiedzieć nad basenem? - dopytał.
- Jest ładna pogoda. Na basen - odpowiedziałam entuzjastycznie. Skierowaliśmy się za budynek. Zbiornik wody jak chyba wszystko na wyspie, był duży. Wokół niego stały leżaki z parasolami. Stanęłam nad wodą.
- Pięknie tutaj - zachwyciłam się. Chłopak bez słów złożył pocałunek na mojej szyj. Z zaskoczenia obślizgnęła mi się noga na mokrym kafelku i oboje wpadliśmy do basenu. Mimo, że Shon trzymał mnie mocno w tali, to i tak zachłysnęłam się wodą. Blondyn zaczął się śmiać.
- Niezdara - dogryzał.
- To nie jest śmieszne. Chcę na ląd - zamarudziłam. Shon popatrzył na mnie poważnie.
- Nauczyć cię pływać? - spytał.
- Chętnie, ale nie dzisiaj. Następnym razem, jak tu przyjedziemy - odpowiedziałam. Chłopak podsadził mnie i usiadłam na brzegu basenu. Sam ściągnął z siebie koszulkę, ukazując swój świetnie wyrzeźbiony brzuch, a potem trampki i dżinsy. W samych czarnych bokserkach z mokrymi włosami wyglądał jeszcze bardziej pociągająco, niż na co dzień. Zaśmiał się widząc rumieńce na moich policzkach. Ściągnął ze mnie czerwoną tunikę. Na chwilę zatrzymał wzrok na piersiach opinających przez czarny stanik z kokardką.
- No, no, no... - zamruczał - Chyba ci cycki urosły.
- Już ja niedługo sprawdzę, czy tobie co nieco nie urosło przypadkiem - odgryzłam się złośliwie. Chłopak w odpowiedzi złapał mnie za nogi i wciągnął do basenu.Oparł mnie plecami o ścianę zbiornika i ściągnął spodnie.
- Serio? Bokserki z misiem? - zapytał, nie kryjąc zdziwienia.
- Eeej, są urocze -zaprotestowałam. Bokserki były koloru niebieskiego z białym miśkiem, który trzymał czerwone serducho, a na pupie był napis "Love". Chłopak nic nie powiedział. Złożył na ustach namiętny pocałunek. Jego ręce krążyły na moim ciele. Założyłam swe nogi na jego biodrach i całowałam go z taką samą pasją, jak on mnie.
Po  chwili przepełnionej erotyzmem i namiętnością, poprosiłam chłopaka o wyjście z basenu. Zgodził się, zajęliśmy miejsca na leżakach.
- Opalisz się na zielono - dogryzł mi.
- Nie będę się opalać. Przeniesiemy się do cienia? - spytałam.
- Nieee - odparł i pokazał mi język - Ale możemy iść pod prysznic - zapowiedział z zawadiackim uśmiechem. Moje policzki nabrały rumieńców, czułam jak są gorące.
- A-ale... Teraz? - zapytałam.

+18

- Tak, lekkie orzeźwienie się przyda - zagadnął.
- No faktycznie, coś gorąco dzisiaj - pokiwałam głową. Chłopak w mgnieniu oka podniósł się i podał mi rękę. Moment później szliśmy objęci na prawo od basenu. Jakieś pięć minut później stanęliśmy pod prysznicem. Shon puścił chłodną wodę, która delikatnie muskała nasze ciała. Zsunął mi ramiączko od stanika i jego ciepły język dotknął mego rozpalonego ramienia. Mruknęłam z zadowolenia. Chłopak na chwilę przerwał i zgrabnie rozpiął mi stanik, który chwilę potem wylądował na ziemi. Odwróciłam się do niego tyłem, ręka blondyna spoczęła na mojej pupie. Podniosłam biustonosz i powoli wyprostowałam się. Stanik przewiesiłam przez ściankę. Mocno wpiłam się w usta chłopaka, który chętnie oddawał moje pocałunki, jednocześnie ściągnął ze mnie bokserki.
W pewnym momencie złapał biust w swoje ręce  i zaczął pocałunkami schodzić niżej. Zaczął ssać, lizać sutki, a jego prawa ręka zabawiała moją kobiecość.
- Shon - wyjęczałam jego imię. Blondyn nie przerwał swojej roboty, robił to z większym pragnieniem. Nie doczekując się reakcji chłopaka, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Mimo błogości, którą mi sprawiał, odsunęłam go od siebie. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony z nutką złości.
- Kocham Cię - szpenęłam mu do ucha - Dzisiaj ja zrobię ci dobrze - odparłam z nieśmiałym uśmiechem.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedział tylko i namiętnie mnie pocałował. Całując całe jego ciało schodziłam niżej. Robiłam to jak namiętniej, jak najlepiej tylko potrafiłam. Aż w końcu moja twarz znalzła się na wprost jego dużej męskości. Powoli zsunęłam jego bokserki i ujrzałam jego w całej okazałości. Polizałam główkę jego dumy. Wzięłam go do ust, ssąc delikatnie, objeżdżając jeżykiem dookoła. Chwilę potem, złapałam go w ręce, którymi poruszałam w górę i w dół, a jednocześnie lizałam jego kuleczki. Spojrzałam na chłopaka, jego twarz wyrażała błogość. Dumę mężczyzny włożyłam między krągłe piersi. Ścisnęłam biust, a Shon zaczął poruszać biodrami w przód i tył. Chłopak zamruczał. Puściłam biust, a ustami złapałam jego męskość. Teraz należał do mnie. Teraz to ja nadawałam rytm. Zadowolony ponownie murknął i dłońmi delikatnie przyciągnął moją głowę. Zrozumiałam, że pragnie mocniejszych doznań. Zaczęłam, więc wspomagać się ręką, by doznał jak najwięcej. Wypuściłam jego dumę z ust, gdy cała zawartość została wypuszczona.
- To było... - powiedział, pomagając mi wstać.
- Mam nadzieję, że ci  się podobało - odparłam z uśmiechem. Chłopak złożył pocałuek na ustach i  odwrócił mnie do siebie tyłem. Skierował moje ręce na ścianie, a ja wygięłam swe napalone ciało. Shon bez pitolenia się w zabawy, gwałtym ruchem wszedł we mnie. Wypełniał mnie całą. Głośno jęknęłam. Chłopak zaczął powoli, stopniowo zwiększając prędkość. Nie trzeba był długo czekać, by całym moim ciałem wstrząsnęły dreszcze rozkoszy. Chłopak doszedł w tym samym momencie co ja. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Rewanżyk - odparł, po czym namydlił me piersi. Już szybciej się wykompaliśmy.

TheEnd +18


Pół godziny później siedzieliśmy w bieliźnie oparci o ściankę prysznica.
- Piękny dzisiaj dzień - zagadnęłam.
- Taaa - mruknął, tuląc mnie od tyłu.
- Aż szkoda wracać - zaśmiałam się cicho.
- To nie wracajmy. Jest kilka łazienek i łóżek do wypróbowania, jeszcze jacuzzi, nie byliśmy na dachu - wymieniał.
- Następnym razem, może - powiedziałam, nadgryzając jego język.
- Wprowadź się do mnie - wypalił nagle. Zaskoczył mnie tą propozycją.
- Dobrze. Ale i tak musimy wrócić do mnie, muszę się spakować.
- Mai, jest coś, co jeszcze musisz wiedzieć - mruknął, bardziej do siebie, niż do mnie.
-Co takiego? - zapytałam, patrząc mu w oczy.
- Ja mam dziecko - odparł, wbijając we mnie swój twardy wzrok.

Moja propozycja...

Hej ;)
Jednakże, że nie dostałam pracy, postanowiłam poświęcić odrobinę czasu blogowi. Jakiś czas temu czytając rozdziały, nie byłam z nich zbytnio zadowolona, do tego zauważyłam,że co nie co zostało pominięte przeze mnie. 
Moja propozycja jest następująca, by poprawić wszystkie rozdziały i dodać to, czego nie dodałam.
Dlatego też, napiszcie w komentarzach co sądzicie o tym pomyśle. Czy wolicie, by opowiadanie zostało poprawione, czy też może jednak zostało tak jak jest.
Tak więc, dajcie znać :) Czas (by decyzja, która zapadnie, nie była przedłużana) jest do... Piątku. 
Jak wstanę, to sprawdzę i pojawi się notka, czy poprawiam, czy zostaje jak jest.
Najbliższy rozdział będzie najpóźniej jutro :)
Pozdrawiam