wtorek, 2 kwietnia 2013

12, Zdrada

Witajcie ;)
Na wstępie chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować tym, którzy komentują rozdziały ;) To wiele dla mnie znaczy, mobilizuje mnie to do dalszej działalności na blogu. To bardzo miłe wiedzieć, że komuś się to podoba. Tak więc jeszcze raz dziękuję :* Żeby nie było, nie liczę na same pozytywne opinie, wytknięcie błędów jest jak najbardziej wskazane ;)
Mam nadzieję, że nie rozczaruję Was ;)



Oczami Shon'a

Podszedłem do młodej, pięknej kobiety.
- Shon, jak miło mi cię widzieć - powiedziała, rzucając mi się na szyję.
- Cześć - odparłem, jak zwykle zachowując swój chłód. Blondynka jeszcze chwilę na mnie wisiała i mnie puściła.
- O co chodzi? - zapytałem, wyrzucając niedopałek.
- O twoją dziewczynę - odpowiedziała krzyżując chude rączki na klatce piersiowej.
- A co z nią nie tak? - warknąłem. Ona zawsze miała do niej jakieś "ale...
- Nie jest dla ciebie - powiedziała, po czym poprawiła różową, krótką sukienkę.
- Słyszałem to już. Przejdźmy do rzeczy - mruknąłem.
- Gregor Vernano - odparła krótko. Kiwnąłem głową i wezwałem taksówkę. Pół godziny później siedzieliśmy w jej mieszkaniu.
- Konkrety laska - uśmiechnąłem się, dając jej do zrozumienia, o co chodzi.
- Przebywa w tym mieście. Ma już swoją bandę. Starzy, którzy przeżyli i nowi, młodzi rekruci. Wtyki we wszystkich liczących się instytucjach.
- Nie próżnuje widać - mruknąłem.
- Dokładnie - westchnęła - Próbuje namierzyć Felix'a.
- Jego, czy Mai?! - warknąłem. Milczała, ale to spojrzenie powiedziało mi prawdę. Szybko wybrałem numer Felix'a i nic. Spróbowałem drugi raz, znowu to samo. Zadzwoniłem do Mai, raz, drugi, trzeci i cisza. Szybko wstałem i ruszyłem z Landryną do szpitala. Wpadliśmy do sali, ale nikogo tam nie było. Natomiast to co w nim zastaliśmy to jeden wielki burdel. Pościel rozrzucona leżała na podłodze, ślady krwi w postacie większych to mniejszych plamek. Na pewno nikt nie został tutaj zastrzelony.
- Od tej informacji było zacząć! - wykrzyczałem zbulwersowany.
- Wyluzuj, poszukamy ich... Chodź - pociągnęła mnie za rękaw koszulki. Wyszarpnąłem się i ruszyłem przed nią. Wsiedliśmy do mojego samochodu. Nerwowo stukałem palcami o kierownicę.
- Może najpierw na stare domy, te ruiny. Tam ostatnio był - powiedziała Jasmin. Bez słowa ruszyłem z piskiem opon. Nie zważając na przekleństwa przechodniów, krzyki kierowców i uwagi Jas po prostu jechałem, by jak najszybciej tam dotrzeć.
- Policja! - krzyknęła, widząc po prawej wóz policyjny. I w ten oto sposób zaczął się pościg.
 - Co za idioci - mruknąłem, gdy po raz czwarty prawie by wpadli na przechodnia. Skierowałem się wprost na drzewo i  w ostatniej chwili skręciłem. Kierowca wozu policyjnego nie miał refleksu i za grosz rozumu, to tez rozbili się o przeszkodę, prawie łamiąc je na wpół. Zaśmiałem się cicho i po paru minutach byliśmy na miejscu, bez żadnych szkodników po drodze. Wysiedliśmy z pojazdu i biegiem ruszyliśmy do zniszczonych budynków.
- Kurwa! Jas! Gdzie oni do cholery są?! - wykrzyknąłem zdenerwowany.
- Obecni! - usłyszałem zza pleców.
- Vernano - szepnąłem. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna stałe przede mną wraz z swymi kompanami.
- Landryna - zaśmiał się Gregor - Dobrze się spisałaś - machnął do niej ręką, by podeszła. Spojrzałem na przyjaciółkę zdezorientowany.
- Przecież... Znamy się od dziecko! Ty zdradziecka suko! - wykrzyknąłem. Pokładałem w niej nadzieję...
- Przepraszam - szepnęła tylko i podeszła do Gregor'ego.
- Gdzie oni są? - zapytałem, musiałem szybko obeznać się w tej sytuacji. Vernano zaśmiał się.
- Naiwny... Ich tutaj nie ma - znowu po pomieszczeniu rozległ się szaleńczy śmiech rudego - Umrzesz. Dzisiaj umrzesz - mówił jak szaleniec.
- Ej ty, rudzielec. Wiem, że miałeś spieprzone życie, ale załatw to jak na mężczyznę przystało. Chociaż raz, udowodnij, że jesteś facetem - warknąłem. Rodo włosy kiwnął głową. Zrzucił z siebie długi czarny płaszcz i podszedł.
- Zabierzcie stąd Jasmin - rozkazał, a jego półgłówki wykonali polecenie.
- Zostaliśmy sami. Zabiję cię - powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłem do wcześniej przemyślanego ataku. Szybkim ruchem zadałem mocny cios w klatkę piersiową, potem kopnąłem go w głowę.
- Nie próżnowałeś - powiedział, dysząc na chłodnej, marmurowej posadzce.
- Ja nie. Ty tak - odparłem, mocno kopiąc go w brzuch. Mężczyzna przewrócił się na plecy.
- Nie koniecznie - mruknął i uśmiechnął się, po czym ruszył na mnie. Faktycznie, facet był dobry. Jego ciosy były precyzyjne. Akcja toczyła się szybko. Obaj byliśmy zmęczeni i obaj chcieliśmy przeżyć, ale tylko jedna osoba mogła pozostać przy życiu.  Udało mi się znaleźć za wrogiem. Szybko nałożyłem ręce na szyję i zacząłem go dusić. Vernano przewrócił mnie i znalazł się nade mną. Teraz to on dusił mnie. Idiota jednak połknął haczyk.
- Głupi -wycharczałem. Wyślizgnąłem mu się, przeskoczyłem go i jednym, pewnym ruchem skręciłem mu kark. Był martwy. Wygrałem. Stojąc nad trupem głośno i szybko oddychałem. Po chwili odpoczynku biegiem ruszyłem w stronę, w którą zabraną Landrynę, ku mojemu zdziwieniu, wpadłem na nią. Blondynka uśmiechnęła się słabo i podała mi broń. Skinąłem głową i przytuliłem ją.
- Jestem z ciebie dumny - szepnąłem jej na ucho, na co ta wyszczerzyła się jeszcze bardziej. Puściłem ją.
- Chodź, musimy ich ratować - powiedziałem. Jasmin kiwnęła głową i zabrała mnie dość pokrętną drogą do lasu za budynkami. Kroczyliśmy na zachód, słońce troszkę dawało jeszcze po oczach... W oddali ujrzałem małą drewnianą chatkę.
- Tam - wskazała palcem. Domek w lesie, był otoczony nie tylko drzewami, ale i mini wojskiem. Szybko obmyśliłem taktykę ataku. Pomysł bł prosty, ja zabijam, a Jas wpada po naszych i spadamy. Tak też było. Dostałem wcześniej od niej całkiem ładny karabinek i full amunicji. Szybko poszło, szczególnie że kryłem się za drzewami ,c chwila zmieniając pozycje i atakując z różnych stron. Naiwni myśleli, że to będzie dobra zabawa. No, nie powiem, dla mnie było całkiem okej... Ale oni, wątpię, by im się podobało.

*** *** ***

Siedzieliśmy w mieszkaniu Mai. Dziewczyna usypiała mi na ramieniu. Natomiast Felix już spokojny, pił piwo rozmawiając z Landryną. Widziałem, że dobrze się, ze sobą dogadywali.
- Zabiorę cie - szepnąłem Mai na ucho. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej sypialni. Położyłem ją na łóżku, sam usiadłem obok.
- Prześpij się ze mną- odezwała się po chwili milczenia. Cicho się zaśmiałem i położyłem obok niej.


6 komentarzy:

  1. Jejku! Już myślałam, że Landryna przystawia się do Shona...dobrze, że się tak nie stało, bo by było nieciekawie. Taktyka bardzo fajna :) Sama uwierzyłam, że Jasmin go zdradziła ^^ Walka z tym Geogrem była bardzo emocjonująca.
    Rozdział wspaniały :) Czekam na kolejny ;]
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam wszystkie rozdziały ( żaby nie było, że przyszłam napisać tu tylko " fajny blog " czy cos takiego :) ) no i powiem Ci, że wymiatasz ;D

    wciągnęło mnie strasznie. zapisuje sobie twój blog w ulubionych i czekam na następny rozdział :)
    pozdrawiam http://just-all-about-us.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie, bardzo wciągające ;)

    iinvictuss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham imię Shon~! strasznie mi się podoba, mam z nim dużo dobrych wspomnień ^^ a co do opowiadanie to ... masz u mnie WIELKI, WIELKI plus za to, że nie ma w nim błędów ortograficznych oraz interpunkcyjnych ;) Fabuła również jest fajna, gdyż można z niej wywnioskować prawdziwe charaktery postaci .... widać, że lubisz pisać i wychodzi Ci to doskonale~! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie piszesz, zapraszam .
    zwierciadlotwo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty zwrot akcji serio ;)
    bozapominajaczdradzam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń