wtorek, 19 lutego 2013

4, Prawda


Udało mi się znaleźć trochę wolnego czasu :) Tak, więc biorę się do pisania. Miłego czytania życze ;)


PRAWDA



- Ciszej - wymamrotałam, siadając. Czerwonowłosy chłopak podszedł bliżej i zajął miejsce obok.
- Długa byłaś nieprzytomna, jakieś siedemnaście godzin - powiedział patrząc na ścianę.
- O cholercia... Masz może aspirynę? - uśmiechnęłam się, choć wcale nie było mi do śmiechu. Czerwonowłosy zaśmiał się.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam chłopaka, gdy nie doczekałam się odpowiedzi na poprzednie pytanie.
- W.... To nie wiesz? - szczerze się zaskoczył, aż dziwne.
- No, nie.. Inaczej bym nie pytała się ciebie - mruknęłam.
- Kto inny ci to wytłumaczy - odparł i wstał.
- Ej! Ale o co tu chodzi?! - krzyknęłam i szarpnęłam go za rękę, by jeszcze nie odchodził.
- Ubieraj się - warknął i wyszarpnął się. Spojrzałam zdezorientowana. No tak... Byłam w samej bieliźnie. Jasny gwint! Co tu się działo?! Pod nogami łóżka leżały moje spodnie i top, szybko nałożyłam na siebie ciuchy. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie. Stanęłam na korytarzu. Wyglądał na bardzo długi. Ciemność rozlewała się na całe przejście.
- Chodź - mruknął i ruszył przed siebie. Same drzwi, wszystkie wyglądały tak samo, ciemno czerwone.
- Dokąd idziemy? - spytałam po dłuższej chwili milczenia. Ciekawość mnie zżerała, niestety.
- Do kogoś, kto ci to wszystko wyjaśni - odparł i przyspieszył. Szłam za nim w milczeniu. Chłopak najwyraźniej nie był rozmowny, albo może to moje towarzystwo go męczyło. Mniejsza z tym. Po prostu miałam dość. Skoro on nie chciał, to ja się starać nie będę. A co!?
- Długo łazimy po tym korytarzu? - mruknęłam, gdy po raz setny, jak nie lepiej, miałam wrażenie, że tu już byłam.
- A co? Nie podoba się spacerek ze mną? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Jakbyś mi co nieco powiedział, byłoby o wiele lepiej - mruknęłam. Czerwonowłosy popatrzył na mnie jak na wariatkę i otworzył mi drzwi.
- Do przodu - mruknął. Posłusznie weszłam do pomieszczenia. Było większe niż pokój, w którym się obudziłam, jednak równie ciemne i tajemnicze, takie mroczne. Po lewej stronie od drzwi znajdowało się biurko  ze stertą jakichś papierów, natomiast po prawej drzwi i szafka z książkami.
- Shon - odezwał się czerwono włosy stojąc w drzawiach. Dopiero teraz go zauważyłam. Siedział na fotelu obok półek przy biurku.
- Możesz wyjść - mruknął, na co czerwono włosy skinął głową i wyszedł. Wpatrywałam się w blondyna jak zaklęta. Miałam tyle pytań, żadnej opdowiedzi. I co więcej, on dotychczas nie był chętny do zdradzenia mi czegokolwiek.
- Pytaj - mruknął i podszedł do mnie. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy, a w pokoju zrobiło się duszno.
- Emmmn, no więc - jąkałam się jak kretynka. Nie mogłam wydusić z siebie czegoś sensowenego.
- Rozumiem, że wszystko wiesz - uśmiechnął się złośliwie. Odwróciłam wzrok i powróciłam na ziemię.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam, patrząc na swoje adidasy.
- W bezpiecznym miejscu - odparł spokojnie.
- Znaczy się gdzie? - dopytywałam. No chyba miałam prawo wiedzieć, racja?
- Nie mogę zdradzić szczegółów.
- Dlaczego? - ach ta ciekawosć robił swoje.
- Ponieważ nie należysz do gangu - uśmiechnął się. Gang? No nieźle się wpakowałam, jeśli przeżyję, to brat mnie zabije...
- Kim był ten człowiek... - wzdrygnęłam się na samą myśl, o tym co zaszło przed moją nieudaną ucieczką od blondyna.
- To Mason, członek wrogiego gangu. Jego zadaniem było zlikwidowanie ciebie, ale my znaleźliśmy lepsze zastosowanie - powiedział.
- Wytłumacz, proszę - niewiele z tego rozumiałam. Chłopak zaśmiał się.
- Wiesz, kim jest Felix Kawasaki? - zagadnął z innej beczki.
- To mój brat - odparłam najspokojniej na świecie, choć serce waliłlo mi jak oszalałe.
- Widzę, że ty totalnie nic nie wiesz - westchnął i wziął mnie delikatnie za rękę, zaprowadził przez drzwi do drugiego pokoju. Wyglądał jak poprzedni, tylko w tym na wprost drzwi było łóżko, a zamiast fotela stała kanapa. Blondyn usiadł na niej i pociągnął mnie za sobą. Odsunęłam się od niego. Zrobiłam to automatycznie, nie widziałam dokładnie czemu.
- Nie bój się - zaśmiał się cicho.
- Nie boję... Powiesz mi o co tu chodzi? - poprosiłam.
- Powiem, ale ty później odpowiesz na moje pytanie - uśmiechnął się tajemniczo.
- Zgoda - powiedziałam, po chwili wachania.
- Twój brat to przywódca wrogiego nam gangu. Jego ludzie wkurzali się, że za dużo spędza z tobą czasu, to też wpadli, że jeden z nich cię zabije. Padło na jednookiego, obserwował cię przez kilka dni, a tamtego zaatakował. Gdyby nie ja, to byłabyś martwa - zakończył, a ja dalej milaczałam. Przecież to głupie, nie mogłoby tak być.
- Ten czerwono włosy chłopak, to była wtyka, prawda? - zapytałam.
- Zgadza się - chłopak przeniósł swój wzrok na drzwi, ale po chwili znów spojrzał na mnie.
- Dlaczego mnie uratowałeś? - to już od dłuższego czasu mnie dręczyło.
- Może mi się podobasz- uśmiechnął się zawadiacko.
- Ha ha... A tak na poważnie?
- Sama pomyśl... Jesteś jego ukochaną siostrzyczką, dzięki tobie możemy zakończyć wszystkie spory.
- Spory? O co? - dopytałam.
- O teren, interesy... Nie wiesz jak to wyglada w gangach? - on się ze mnie normalnie naśmiewał...
- Nigdy nie należałam... To, no nie... - zakończyłam, kłopocąc się.
- No cóż. To wszystko, czy chcesz wiedzieć coś jeszcze? - murknął.
- Gdybym nie była siostrą Felixa, to byś mnie uratował? - spytałam. Chłopak chwilę zwlekał z odpowiedzią.
- Tak - powiedział, a jego oczy wypełniły się rozbawieniem. Nie takiej odpowiedzi się spodziwałam, ale on o tym musiał wiedzieć.
- No dobra, to teraz ty, zgodnie z umową - powiedziałam niechętnie. Blondyn uśmiechnął się.
- Nie umiesz pływać, prawda? - padło z jego ust. O ho ho! No nie wierzę, że on serio to chce usłyszeć... Chociaż, widać, że lubi się znęcać nad innymi.
- Prawda - mruknęłam cicho, ledwo słyszalnie.
- Boisz się mnie? - zapytał i przybliżył się. Ostatnimi resztkami silnej woli zmusiłam się, by nie wykonać żadnego ruchu.
- Miało być jedno pytanie - warknęłam.
- Czyli tak - w jego czarnych oczach pojawił się błysk.
- Wcale, że nie - odpowiedziałam spokojnie, wstając z kanapy. Chłopak szybko podniósł się i złapał za nadgarstki, tak jak ostatnim razem, tylko teraz był delikatniejszy. Serce waliło mi jak oszalałe. Blondyn zbliżył twarz do mojej. Spróbowałam się wyrwać, ale nie udało mi się. Jego buzię od mojej dzieliło kilka milimetrów.
- Shon - mruknęłam, próbując jakoś go odepchnąć.
- Boisz się - stwierdził i popatrzył mi w oczy. Szybko odwróciłam wzrok.
- To... - zaczęłam.
- Przyznaj się - zażądał. Delikatnie ujął chłodną dłonią moją brodę i skierował mą twarz w jego stronę. Spojrzałam w oczy, ale milczałam.
- Nie masz czego - szepnął, po czym delikatnie musnął usta moimi. Przez ciało przeszedł mnie dreszcz.
- Chcę wrócić do domu - poprosiłam.
- Jeszcze nie teraz - odpowiedział, po czym zwyczajnie się odwrócił i usiadł za biurkiem. I weź tu faceta zrozum.
- Shon? - zapytałam niepewnie.
- No mów - odezwał się po kilku minutowej ciszy.
- Czemu należysz do gangu?
- Jeśli chcesz być w jednym kawałku, nie pytaj nikogo o to - mruknął.
- Dlaczego?- no moja ciekawość nie zna czegos takiego jak limit, chyba.
- Ponieważ, nikt stąd nie lubi mówić o swojej przeszłości - odpowiedział.
- Dlaczego?
- Mai! - warknął - Siedź cicho - dodał. Znowu posłuchałam faceta, co robiło się nie do zniesienia i zaczęłam przeglądać  jego książki. Były to jakieś stare lektury, nic ciekawego.
- Skoro jesteś gangsterem, to dlaczego nie masz żadnej książki o broni, czy... No o tym, na czym tacy jak ty, powinni się znać? - zapytałam po pół godzinnym przeglądzie biblioteczki.
- Wyjdź - wysyczał. Był bardzo zdenerwowany. Opuściłam jego pokój, tak jak sobie życzył.

2 komentarze:

  1. Rozdział jest świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny ; ) To bardzo intrygujące, taka nutka tajemnicy. Uwielbiam takie opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  2. looool co tu sie dzieje?! ide dalej :P

    OdpowiedzUsuń