KONFRONTACJA
No i niby co ja mam robić? Znam tu tylko tego blond dupka i jakby czerwonowłosego goryla. Stałam tam kilka minut, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Drzwi za mną otworzyły się.
- Długo tak tu będziesz stać? - Zaśmiał się Shon.
- Ja... Nie wiem - odpowiedziałam. Chłopak westchnął i popatrzył na mnie z politowaniem.
- Wejdź do środka i poczekaj na mnie. Za kilka dni wrócę - powiedział i zamknął mnie w pokoju.
Usiadłam na kanapie. Co mam robić? No co? Żadnego tv, żadnego kompa, nawet radia! Nie rozumiałam za wiele. Dostałam tylko polecenie. A nawet nie był w stanie mi uwierzyć i zamknął mnie na klucz. Czerownowłosy przynosił mi jedzenie do pokoju.
- Jak ty masz na imię? - zapytałam drugiego dnia. Ewidentnie miał dobry humor. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Chris. - zagadnął.
- A masz czas wolny? - uśmiechnęłam się. Chłopak się zaśmiał.
- A co? Potrzebujesz się do kogoś przytulić? - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie, to nie tak. Ale towarzysz by mi się przydał, bo nudno tak samej siedzieć, w pokoju bez... No niczego - opowiedziałam.
- Masz książki - wskazał na regał.
- A nie dałoby rady tak radia choćby załatwić - uśmiechnęłam się błagalnie.
- Może i da.... - powiedział, po czym wyszedł. Po godzinie wrócił ze sprzętem.
- Aiiiiii! - wydałąm z siebie okrzyk radości.
- Byłoby krócej, ale miałem coś do załatwienia - powiedział, po czym podłączył radio i ustawił mi stacje. Chris opuścił pokój, a ja zaczęłam śpiewać. Nawet nie zauważyłam kiedy Shon wrócił. W najlepsze kręciłam tyłkiem, udając, że gram na gitarze, gdy usłyszałam oklaski. Przestraszona podskoczyłam i odwróciłam się szybko. Blondyn stał oparty o ścianę i bił mi brawo.
- Ty głupi...! - krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką.
- Myślałaś, żeby założyć zespół? - zapytał.
- Nie - warknęłam, siadając obrażona na sofę.
- Wcale ci się nie dziwię, chociaż byłaby niezła parodia - zaśmiał się ponownie.
- Ale z ciebie dupek - warknęłam i założyłam nogę na nogę, a ręce skrzyżowałam na piersiach. Blondyn usiadł obok i przesadził mnie sobie na kolana.
- Co ty robisz? - zapytałam. Najpierw daje mi buzi, teraz to. A jeszcze wcześniej na mnie warczał. Nic z tego nie rozumiałam.
- Stęskniłem się - powiedział. Spojrzałam w jego oczy, jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć.
- Akurat. I co jeszcze? - warknęłam.
- Próbuje cię poderwać - uśmiechnął się. Popatrzyłam na niego, jak na dziwaka.
- Człowieku... - nie dokończyłam, bo mnie pocałował. Spróbowałam go odepchnąć, jednak na darmo, więc z nadzieją, że mi wszystko wyjaśni, oddałam pocałunek. Chłopak uśmiechnął się.
- Jednak podobam ci się - stwierdził krótko, dalej mnie trzymając w talii.
- Shon, co ty sobie wyobrażasz? Nie możesz tak postępować - powiedziałam spokojnie. Jego oczy nic nie wyrażały, ale był w nich nikły błysk satysfakcji.
- Dlaczego? - zadał pytanie, uśmiechając się zadziornie.
- Bo nie jestem, twoja - mruknęłam.
- Ale możesz - uśmiechnął się.
- Nie, nie mogę - powiedziałam, po chwili ciszy. Cholera! Polubiłam tego dupka, ale... Ale to było złe, niewłaściwe. Chciałabym go poznać bliżej, tylko, on był wrogiem mojego brata...
- Dlaczego? - zapytał. Jego ton wyrażał złość i zawód, jednak nadal w większym stopniu był chłodny.
- Bo jesteś wrogiem mojego brata. Gdybym się z tobą... Gdybym się z tobą chociaż zaprzyjaźniła, czułabym, że zdradzam rodzinę... - powiedziałam cicho z nadzieją, że zrozumie.
- Dobrze, więc... - zaczął, ale nagle urwał. Usłyszeliśmy strzał, a po chwili w drzwiach stanął mój brat.
- M- Mai! - wykrzyknął zdziwiony. Cały czas siedziałam na kolanach blondyna i byłam nadal zarumieniona. Musiało to dość nieciekawie wyglądać.
- Felix! - chciałam do niego podbiec i się przytulić, ale Shon był silniejszy. Cóż za nowość...
- To ja cię szukam! Martwię się! A ty się miziasz z tym frajerem?!
- On mi życie uratował! - wydarłam się na całe gardło. Brat spojrzał na mnie zdziwiony, potem na Shon'a.
- Że kurwa co?... Mów - warknął, nadal mierząc bronią w bliżej nie poznany mi punkt za mną i blondynem.
- No tak debilu. Mason ci nie powiedział? - zdziwił się chłopak.
- On nie żyję - warknął.
- Felix, on chciał mnie zabić - powiedziałam cicho, wspominając całą zaistniałą sytuację.
- Co?! Mój człowiek nie posunąłby się do czegoś takiego! To on ci nawciskał kitów, a ty głupia dałaś mu się zbajerować! - krzyczał wściekle wymachując bronią.
- Oczywiście - zaśmiał się Shon. Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie wiedziałam komu wierzyć, komu ufać. Brat był ze mną całe życie, ale Shon... Ten dupek sprawiał, że czułam się przy nim bezpiecznie.
- Felix... Odłóż broń - poprosiłam.
- Skąd mam wiedzieć, że twój chłoptaś nie wyjmie zaraz swojej zabawki - warknął. Milczałam. Miał rację. Czułam się jak mała dziewczynka zgubiona w lesie. Przerażona.
- Nie chcę wojny. Chcę się pogodzić - nagle odezwał się Shon, aż podskoczyłam. I gdyby nie fakt, że mnie trzymał, to wylądowałabym na podłodze.
- Było nie mieszać małej w głowie! - warknął Felix. Miał rację. Nie wiedziałam już nawet, na kim mi bardziej zależy. Rozpłakałam się, jak skończona ofiara losu. Blondyn popatrzył na mnie zdziwiony, po czym mnie przytulił.
Rozdział cudowny, aż mnie przeszyły dreszcze ;p Z niecierpliwością czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńLoL x 2
OdpowiedzUsuń